Gdy Daniel usłyszał słowa Jake'a, zerwał się do biegu. Nie zdążyłam się ruszyć, a Luke i mój brat biegli za brunetem. Wszystko działo się tak szybko. Stałam tam i byłam chyba...
... zdumiona.
To chyba dobre słowo. Chciałam się zacząć histerycznie śmiać, ale sąsiedzi mogliby to usłyszeć i powiedzieć moim rodzicom, a oni kazali by mi iść do psychologa.
Znowu natłok emocji sprawił, że nie wiedziałam dokładnie co czuję. Zlały się one w jedną mieszankę, nie do zniesienia. Musiałam się uspokoić co było strasznie trudne, wydawało się wręcz niewykonalne w tamtym momencie. Jak na jeden dzień, powrót Jake'a wystarczył. A teraz doszła jeszcze ta akcja z Daniel'em. Wspominałam już, że to za dużo? Jeśli tak, to przepraszam, a jeśli nie, to mówię. To za wiele.
Luke i Jake wrócili tak szybko jak zniknęli. Wydarzenie, które miało chwilę temu miejsce, wciąż do mnie nie docierało. Czułam się jak małe, słabe, bezsilne, bezwartościowe, zagubione w tym wielkim świecie dziecko. Chciało mi się płakać, śmiać i wrzeszczeć.
Złapałam się rękami za głowę i zaczęłam chodzić w kółko. Byłam jak w transie. Musiałam najpierw poukładać sobie wszystko w głowie, aby zaś normalnie funkcjonować. Chłopacy patrzeli na mnie, ale nic nie robili. Stali nieruchomo i czekali, aż będę gotowa normalnie z nimi rozmawiać. Obaj znali mnie tak dobrze, że wiedzieli, że to jest to, czego potrzebuję.
Chwili wytchnienia.
Po kilku minutach w końcu stanęłam i powiedziałam to, co wywnioskowałam.
- On pracuje dla Dean'a. Chyba innego wyjścia nie ma i pewnie sami już się tego domyśliliście. Jednak jedna myśl nie daje mi spokoju. Nachodzi mnie wrażenie, że już go kiedyś widziałam. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale teraz. To spojrzenie. Jestem pewna, że je znam.
- Nie pamiętasz Lyn? Pojawiał się czasem na wyścigach w Londynie. Głównie tych na obrzeżach. Nie chciał wpaść w kłopoty z policją.
Przypomniało mi się wszystko. Wtedy często nosił kaptur, albo czapkę. miał chyba czarne włosy. Ale pofarbowanie ich w XXI wieku to nie problem. Spojrzenie się nie zmieniło.
- Za co to wszystko Jake? Dlaczego ja?
Gdy brunet chciał odpowiedzieć, przerwał mu dzwonka do drzwi. Kate nadal się nie odzywa do mnie i pewnie przez jej ostatnie humory, nie otworzy drzwi.
Poszłam więc w ich kierunku, by zobaczyć, kto przyszedł.
Spojrzałam przez wizjer.
Jeszcze ich tu brakowało! Za mało emocji jak na jeden dzień miałam lub, jak widać, los lubi sobie ze mnie żartować. Może jestem jedną z ulubionych marionetek? Lubi patrzeć jak się załamuję, ale w końcu się to skończy, prawda? Znudzi się mną. Kiedyś musi.
- Hej Ash, Cal, Mikey, Tay- powiedziałam niezręcznie- Nie spodziewałam się was- kontynuowałam.
- Przyjście tu to była spontaniczna decyzja- wyjaśniła Taylor.
Przytuliłam się z nimi, tak jak zawsze i zauważyłam, że dołączył do mnie też Luke.
Tak jak ja, przywitał się z nimi.
Potem nastała niezręczna cisza.
- Chcę wam kogoś przedstawić- wydusiłam z siebie w końcu nerwowo.
- Teraz?- spytał Ash i Cal w jednym momencie, po czym spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się.
- Tak- odpowiedziałam szybko, odwróciłam się i poszłam w stronę salonu. Prawie od razu poczułam dłoń, łapiącą moją. Spojrzałam w tamtym kierunku i już wiedziałam do kogo należy.
Za nami rozległy się szepty i chichoty a potem usłyszałam wyraźne pytanie.
- Czy my o czymś nie wiemy?- spytała Tay.
- Nie wiecie.
Wchodząc od razu poszłam usiąść na jedną z kanap i pociągnęłam za sobą blondyna.
- Kto to?- spytał od razu Calum.
Spojrzałam na twarz Irwina.
Rozpoznał go.
Wiedział, że to Jake.
Mogłam zobaczyć różne stany emocjonalne na jego twarzy i fazy przez jakie przechodził. Pierwsza- zaprzeczenie. Nie wierzy, że to się dzieje na prawdę, myśli że to tylko sen. Ma nadzieję, że zaraz się obudzi, ale nic takiego się nie dzieje i nadchodzi faza druga- częściowe zaakceptowanie faktu. Wie, że to rzeczywistość, ale nadal nie zdaje sobie do końca sprawy co się dzieje. Przeżywa szok, spowodowany nagłym obrotem spraw i zmiany faktu, do którego był przyzwyczajony, Faza trzecia- pełna akceptacja tego co się dzieje. Zdaje sobie sprawę z wydarzeń, które mają miejsce, ale nie ma jeszcze tego ułożonego w głowie i następuję faza czwarta- zaprzeczenie. Choć wie, że to prawda, to jego mózg oddala coś, do czego nie był przyzwyczajony i oddala możliwość załamania pewnych zwyczajów i nawyków. Ostatnia faza, piąta- całkowita akceptacja z uporządkowaniem danych wydarzeń w głowie. Wie już o wszystkim co ma miejsce, umysł oddzielił przeszłość od starych przyzwyczajeń i zrobił miejsce na nowy fakt, którym w tym przypadku jest żywy Jake.
Skąd to wiem?
To proste.
Dzisiaj sama przez to przechodziłam.
Każdy etap w rzeczywistości trwał kilka sekund, ale w umyśle była to długotrwała praca.
- Jak?- wyszeptał ze spuszczoną głową Ash.
Mój brat również patrzył w podłogę.
Taylor, Michael i Calum spojrzeli zdziwieni na bruneta.
Nie dziwie się im, Musiało byś to dla nich dziwne, w końcu nikt z nich nie wiedział, kim jest i co tutaj robi nowy przybysz, a nagle widzą, że osoba z ich grona rozpoznała go.
Chcąc zakończyć zbyt długą ciszę i stan niewiedzy przyjaciół, otworzyłam usta.
Ale nic nie powiedziałam. Nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Sytuację uratował Hemmo, za co byłam mu wdzięczna.
- Poznajcie Jake'a. Brata Gwen.
By mu to pokazać złapałam ukradkiem jego dłoń i ścisnęłam. Ostatnio takie gesty stawały się dla nas coraz częstsze. Kiedyś, owszem, całowaliśmy się i przytulaliśmy, ale to było wszystko. Teraz wchodziliśmy tak jakby na inny etap. Rozmawialiśmy więcej i poznawaliśmy się po prostu.
Wiedziałam o nim coraz więcej, ale cały czas było mi mało. Często graliśmy w '20 pytań', choć zazwyczaj zaczynało się od prostych i banalnych pytań, a kończyło na życiowych i trudnych, oraz osobistych.
Spędzaliśmy z sobą coraz więcej czasu, a jeśli nie byliśmy razem, to pisaliśmy ze sobą. Czasem też zarywaliśmy nocy na rozmowy telefoniczne. W czterech słowach. Zbliżyliśmy się do siebie.
Ale to nie była taka zwykła przyjaźń, jak na przykład z Michael'em.
Przy Hemmings'ie czułam się wyjątkowo, bezpiecznie, niesamowicie. Jak by wszystko było łatwiejsze. Podobało mi się to uczucie. Uzależniałam się od tego.
To było trochę przerażające uczucie, jednocześnie nie mogłam się tym nasycić.
- Przecież brat Gwen nie żyję. Powinien byś gdzieś tam kilka metrów pod ziemią. Mam rację?- spytał skołowany Michael.
- Powinienem, ale nie jestem.
- Wiedziałaś o tym Gwen?! Przez ten cały czas?!- zaczął krzyczeć Ash i gniewnym, powolnym krokiem zbliżał się do mnie.
Jake i Luke zareagowali od razu. Pierwszy podszedł do przyjaciela i go zatrzymał, a Hemmo objął mnie mocno i opiekuńczo ramieniem, przyciągając do siebie najbliżej jak się da.
- Opanuj się! Lyn też się dzisiaj dowiedziała o wszystkim. Myślałem, że już umiesz panować nad swoimi napadami Ash. Co się stało?
- Ty się stałeś!
- Ja!? Nie przyszło ci do głowy, że mam jakiś powód, żeby wraca? Hmm? Nie pomyślałeś o tym.
- Stop! Siadać. Wszyscy- konwersacje chłopaków przerwała, lekko zdenerwowana Taylor.
Jest urodzoną przywódczynią. To widać na pierwszy rzut oka. Miała wszystkie, potrzebne do tego, cechy. Była mądra, przyjazna, potrafiła zmotywować ludzi do pracy i zawsze wiedziała co robi.
Wszyscy postąpili tak, jak proponowała. Aby zrobić więcej miejsca na jednej z kanap, gdyż przez dodatkową osobę brakło by miejsca, Luke wciągnął mnie niespodziewanie na swoje kolana.
Spojrzałam na niego z pytającym wyrazem twarzy, ale on tylko się uśmiechnął i wygodniej ułożył mnie na swoich nogach.
Byłam teraz oparta o jego klatkę piersiową, a on opierał swoją głowę na moim ramieniu. Objął mnie dodatkowo swoimi ramionami w talii, a ja splotłam palce naszych dłoni na moim brzuchu.
Zauważyłam jak Calum i Mikey, którzy siedzieli naprzeciwko nas razem z Ash'em, przybijają sobie dyskretnie piątkę. W tym samym czasie na ich twarzach pojawiły się triumfalne uśmieszki.
Dziwne, ale zapytam ich o to innym razem.
- Więc, Jake, jak przeżyłeś? Co prawda nie wiem co się z tobą stało, jak "zginąłeś".- Tay zrobiła w tym momencie cudzysłów w powietrzu.
- To długa historia i dość dziwna. Pamiętam to bardzo dobrze. To znaczy większą część. Poszedłem na linie startu. To miało być zakończenie sezonu. Miałem wygrać, chciałem wygrać- tłumaczył wszystko. Widziałam, że nie jest to dla niego komfortowe, ale musieliśmy wiedzieć co się stało, a nikt lepiej tego nie wytłumaczy, niż on sam.
- Usłyszałem, jak ktoś mnie woła, więc poszedłem w tamtym kierunku. To przypominało mi trochę głos mojego przyjaciela, więc szedłem. Nie byłem czujny, bo i po co. To był błąd. Jak tylko się oddaliłem, poczułem mocne uderzenie w głowę. Obudziłem się w ciemnej piwnicy, kilka dni później, Byłem głodny i spragniony. Na szczęście ktoś litościwy, dał mi koc. Inaczej pewnie bym zamarzł. Przez całe dwadzieścia cztery godziny nikt nie przychodził. Siedziałem tam i myślałem, jak mogę się wydostać, ale nie było nic, oprócz ciężkich metalowych drzwi z milionem zamków, koca, kibla, takiego jak te w więzieniach i małego okna, na zwenątrz zablokowanego kratami. Nawet jeśli ich by tam nie było, to i tak miał bym problem z wydostaniem się na zewnątrz. Było po prostu za małe. Jedyne co mogłem zrobić, to określenie pory dnia. Nic poza tym- mówił cały czas skupiony. Po jego twarzy szło rozpoznać, jak każde wspomnienie go boli. Wypalało go od środka, zostawiając blizny w umyśle.
- Po dniu i bezsennej nocy, o świcie przyszedł do mnie jakiś facet. Był na oko w moim wieku. Brunet, wysoki. Przedstawił się jako Dean. Nie reagowałem na to, byłem zbyt skołowany i przestraszony. Spytałem się tylko ile spałem i czy mogę wrócić do domu. Odpowiedział mi od razu, ale nie tak jak bym chciał. "Trzeba płacić za stare błędy. Masz czas na przemyślenia, więc skup się i przypomnij sobie". To był koniec tej dyskusji. Kopnął mnie, a ja przez osłabienie i wycieńczenie upadłem jak wieża z kart. On chwile później wrócił, z butelką wody i kilkoma jabłkami i chlebem. Jak tylko drzwi się za nim zamknęły, rzuciłem się na jedzenie.
Tak było przez równy tydzień. Ósmego dnia, usłyszałem inny głos zza drzwi. Był to jego młodszy brat, nie pamiętam jego imienia. Szukał swojego roweru, ale znalazł mnie. Zdziwił się moim widokiem, choć to była normalna reakcja z jego strony. Szybko spytałem się czy Dean jest w domu. On pokiwał głową na 'nie'. Dzięki jedzeniu miałem trochę sił, więc uciekłem. Wcześniej tylko wykrzyczałem do młodego, że uratował mi życie.
- Dlaczego nie wróciłeś do nas?- spytał Ash.
- To oczywiste. Wiedziałem, że to nie koniec. Ashton, ty i Lyn byliście dla mnie najważniejsi. Nie mogłem pozwolić, by coś wam się stało. Nie znałem jego zamiarów, ale nie były czyste. Nie zrobiłem sobie tego sam- kończąc swoją wypowiedź, podniósł rękaw swojej bluzki i ukazał tym samym bliznę.
Była okropna. Cyfry wycięte w skórze układały się w jakąś datę. Nie rozpoznawałam jej. Nawet tatuaż, który mój brat miał w tamtym miejscu, był jakby rozszarpany. Napastnik musiał ciąć bardzo głęboko. Na ten widok chciało mi się płakać. Odwróciłam głowę i wtuliłam się w szyje Luke'a, by nie patrzeć na to okropieństwo.
Po mojej skórze przechodziły ciarki, gdy Jake opowiadał o tym co mu się przydarzyło. Byłam pełna podziwu, że przeżył. Jednocześnie, świadomość, kto to zrobił budziła we mnie taki strach, jakiego jeszcze chyba nigdy nie czułam. Moje mięśnie się napięły, a dłonie mocno ścisnęły te, które je obejmowały. Luke cicho syknął, chyba przez paznokcie wbijające się w jego skórę i po chwili poczułam jak delikatnie muska moje ucho. To pomogło trochę. Sprowadziło mnie z powrotem na ziemię.
To było torturowanie człowieka z zimną krwią. Na myśl nasunęło mi się pytanie. Co spotkało Dean'a w dzieciństwie, że teraz był zdolny do takich czynów? Czy był może na coś chory i dobrze to ukrywał przed bliskimi? Skąd w jednej osobie tyle nienawiści do innych?
To nie jest normalne.
Ale czy ta cała sytuacja nie była chora? Szalona? Pokręcona?
- Skoro nie ty jechałeś, to kto?
- Nie wiem.
- Myślałam, że to był brat Dean'a. Ale skoro cię wypuścił to, nie ma możliwości, by był to on- zabrał głos Luke.
- Dean ma dwóch braci- odezwałam się z Jake'iem w jednym momencie.
- Co?- wzrok wszystkich skupił się teraz na nas.
- Miał dwóch młodszych braci. Jeden z nich zginął niedawno, ale nie wiem co się stało z drugim- potwierdził nasze słowa Jake.
Niedawno sama odkryłam to odkryłam, ale nie miałam stu procentowej pewności. Aż to teraz.
- Czemu teraz się ujawniłeś?
- Dowiedziałem się, że Lyn się tu przeniosła i ktoś mi powiedział, że on też tu przyjechał. Nie trudno domyślić się po co.
- Myślisz, że nam pomożesz?! Teraz?! Dzięki ale damy sobie radę sami- uniósł się Ash, ale Hood od razu zareagował i pociągnął bruneta z powrotem na kanapę i powiedział coś na tyle cicho, że tylko Irwin to usłyszał. Ale podziałało. Uspokoił się.
- On chcę jednego. Mnie. Jeśli dam mu to czego chce- zaczął tłumaczyć Jake, ale mu przerwałam.
- Na co ci nie pozwolę. Nie dasz mu niczego poza kopem w dupę i pozdrowienia środkowym palcem. Nie widzisz co ci zrobił?! Nie pozwolę na to. Nie stracę cię po raz drugi- początkowo mój ton był nerwowy i trochę głośniejszy, niż być powinien, ale dwa ostatnie zdania wypowiedziałam ze stoickim spokojem i pewnością że je wypełnię. To była obietnica. Nie wiem jednak komu ją składałam. Jake'owi, czy sobie. Jedyną rzeczą, którą byłam pewna, to to, że chcę jej dotrzymać. Może i będę musiała coś poświęcić, ale znajdę wyjście z tej sytuacji. Mam za dużo do stracenia, żeby się poddać. A teraz mamy dodatkową osobę. Możemy to wygrać. Musimy.
W pokoju rozbrzmiał dzwonek czyjegoś telefonu. Jak się okazało była to komórka Irwin'a.
- Tak... Dobra... Niedługo będę... Tak, podaję ostrożnie... Ok. Cześć- rozmowa się skończyła.
- To była moja mama, jedzie z znajomymi na babski wieczór i chcę, żebym zaopiekował się młodymi. Co oznacza, że my musimy się zbierać- mówiąc ostatnie zdanie wskazał na Tay, Calum'a i Michael'a. Ten ostatni chyba spał. Miał zamknięte oczy i głowę opartą o oparcie kanapy.
- Przyjechaliście razem?- spytałam.
- Tak- odpowiedział krótko Cal, podczas gdy Tay próbowała obudzić Mikey'a.
Jak można tak twardo spać?
- Mogę?- zobaczyłam jak Ash wskazuję na szklankę z wodą, a później na bezbronnego śpiocha.
Pokiwałam głową na 'tak', rozumiejąc o co chodzi przyjacielowi. Ten szybkim ruchem zabrał naczynie, podszedł do Clifford'a i wylał zawartość prosto na twarz Michael'a.
- Już wstaję mamo!- wydarł się czerwonowłosy i wstał przecierając twarz. Nie potrafił zachować równowagi, co spowodowało, że wszyscy zaczęliśmy się śmiać. On zachował kompletną powagę, czym sprawił, że przestaliśmy. Patrzeliśmy wszyscy po sobie. W końcu Mikey wybuchł śmiechem. Ja też powoli nie mogłam się opanować. Nawet Jake szybko wszedł w klimat i śmiał się z nami, przez co się cieszyłam. Taka atmosfera była nieziemska.
Z uśmiechem pożegnałam się powoli z wszystkimi, Luke też, za raz po tym podszedł do mnie od tyłu i objął.
Muszę zaś z nim o tym porozmawiać.
Jake przybił z wszystkimi chłopakami piątkę, a z Taylor przytulił się. To było słodkie. Chyba mu się spodobała. Z nim też muszę pogadać na ten temat.
Wyszli.
- Jest już późno, więc ja też będę się już zbierał- powiedział Jake, pocierając ręką kark. Wyplątałam się z uścisku blondyna, po to, by za chwile tulić brata.
- Odezwij się jutro. Muszę z tobą porozmawiać- wyszeptałam do niego, po czym się odsunęłam, stanęłam na palcach i poczochrałam jego włosy.
Hemmings pożegnał się z nim tak jak reszta chłopaków.
Kolejna osoba opuściła dom i nagle zrobiło się tak pusto.
- O której twoi rodzice wracają?
- Nie wiem.
- Zostanę z tobą, dopóki ich nie będzie.
W kieszeni moich spodni zaczął wibrować telefon.
- O wilkach mowa- powiedziałam, widząc powiadomienie o wiadomości od mamy.
Od: Mama
Treść: Słońce, postanowiliśmy, że zostajemy na noc. Jest burza i wolimy nie ryzykować. Wrócimy jutro około południa. Kate już wie. Miłej nocy :)
- Czy twoja mama używa emotikonek?- spytał, ledwo powstrzymując się od śmiechu blondyn.
- Tak, ale co z tego. Też jest człowiekiem- odpowiedziałam.
- Możesz już iść. Chyba że, zostajesz do jutra- po powiedzeniu tego zaczęłam się śmiać. Nie sądziłam, że on potraktuje te słowa poważnie.
- Zostaję- widać, że nie żartował.
- Luke, nie musisz. Dam sobie radę.
- Powtórz.
- Co?
- Moje imię.
Ta wymiana zdań była dziwna i głupia.
- Po co?
- Bo pięknie to brzmi- arogancki Hemmo wraca w wielkim stylu.
- N I E- przeliterowałam.
- Jak wolisz, ale i tak zostaję. Muszę ci wreszcie to powiedzieć, bo dłużej nie wytrzymam- jego nastrój zmienił się diametralnie. Znów był poważny.
- O czym?- kolejne pytanie z mojej stron.
- O tym, że wiem co do ciebie czuję. Znalazłem to słowo. I teraz nikt mi nie przerwie- powiedział, nawiązując do wydarzeń z dzisiejszego dnia.
- Dobra, choć do mojego pokoju. Nie mam zamiaru tu stać.
- Nie wytrzymam już.
Szarpnięcie za rękę. Przytulenie. Pocałunek.
Luke delikatnie muskał swoimi ustami moje. Nie śpieszył się z niczym. Po chwili lekko mnie od siebie odsunął i zaczął mówić.
- Nie kocham cię. Za wcześnie na takie słowa, uczucia. Ale nie jesteś dla mnie zwykłym znajomym, czy przyjacielem. To coś głębszego, mocniejszego niż zwykłe "lubię cię". Nie jest to też zwykłe zauroczenie, bo już by mi przeszło. Silniejsze niż przyjaźń, słabsze niż miłość.
Ja...- przerwał na chwilę, spuścił wzrok, ale już po chwili znowu patrzył w moje oczy.
-Ja zakochuję się w tobie. Tak to idealne określenie. Zakochuję się w Tobie.
I znowu jego usta dotknęły moich.
______________________________________________________
Nie sprawdzony. (tak wiem, że znowu, ale nic nie poradzę na to, że jestem leniwa)
Taka mała niespodzianka :) Ominęłam limit komentarzy i da dam proszę :)
To takie wynagrodzenie, za to że musieliście tyle czekać.
1) Luke nareszcie powiedział co czuję? Kto się cieszy? (tak, wiem, że każdy, ja też)
Co odpowie Gwen?
2) Co myślicie o historii Jake'a i tym co zrobił mu Dean?
3) Tyle emocji w jednym rozdziale, chyba dostałam zawału *.* Co myślicie o 16?
Ja jestem całkiem zadowolona. ^^
4) Pytanie z ciekawości xd Od którego rozdziału czytacie ywcm?
Oraz wspaniała bratnia duszyczko od książek, napisz proszę do mnie, wydaje mi się, że skoro czytałam 'Hopeless' znajdziemy wspólny język, a chciałabym cię poznać :)
Postacie na tt mają już swoje konta, więc dawać follow, bo osoby, które je prowadzą są na serio zajebiste :)
@Luke_YWCM /@Gwen_Ywcm /@Ash_ywcm /@CalumHood_YWCM /@YWCMmikey
A tak że o możliwości zadawania pytań na -----> ask'u.
Przepraszam, za problemy ostatnio jakie były z 15 ale cóż... (jako że idk ile macie lat, użyję gwiazdek ^^) jeb*** blogger.
55 komentarzy = 17 rozdział
~Lexi
Znowu natłok emocji sprawił, że nie wiedziałam dokładnie co czuję. Zlały się one w jedną mieszankę, nie do zniesienia. Musiałam się uspokoić co było strasznie trudne, wydawało się wręcz niewykonalne w tamtym momencie. Jak na jeden dzień, powrót Jake'a wystarczył. A teraz doszła jeszcze ta akcja z Daniel'em. Wspominałam już, że to za dużo? Jeśli tak, to przepraszam, a jeśli nie, to mówię. To za wiele.
Luke i Jake wrócili tak szybko jak zniknęli. Wydarzenie, które miało chwilę temu miejsce, wciąż do mnie nie docierało. Czułam się jak małe, słabe, bezsilne, bezwartościowe, zagubione w tym wielkim świecie dziecko. Chciało mi się płakać, śmiać i wrzeszczeć.
Złapałam się rękami za głowę i zaczęłam chodzić w kółko. Byłam jak w transie. Musiałam najpierw poukładać sobie wszystko w głowie, aby zaś normalnie funkcjonować. Chłopacy patrzeli na mnie, ale nic nie robili. Stali nieruchomo i czekali, aż będę gotowa normalnie z nimi rozmawiać. Obaj znali mnie tak dobrze, że wiedzieli, że to jest to, czego potrzebuję.
Chwili wytchnienia.
Po kilku minutach w końcu stanęłam i powiedziałam to, co wywnioskowałam.
- On pracuje dla Dean'a. Chyba innego wyjścia nie ma i pewnie sami już się tego domyśliliście. Jednak jedna myśl nie daje mi spokoju. Nachodzi mnie wrażenie, że już go kiedyś widziałam. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale teraz. To spojrzenie. Jestem pewna, że je znam.
- Nie pamiętasz Lyn? Pojawiał się czasem na wyścigach w Londynie. Głównie tych na obrzeżach. Nie chciał wpaść w kłopoty z policją.
Przypomniało mi się wszystko. Wtedy często nosił kaptur, albo czapkę. miał chyba czarne włosy. Ale pofarbowanie ich w XXI wieku to nie problem. Spojrzenie się nie zmieniło.
- Za co to wszystko Jake? Dlaczego ja?
Gdy brunet chciał odpowiedzieć, przerwał mu dzwonka do drzwi. Kate nadal się nie odzywa do mnie i pewnie przez jej ostatnie humory, nie otworzy drzwi.
Poszłam więc w ich kierunku, by zobaczyć, kto przyszedł.
Spojrzałam przez wizjer.
Jeszcze ich tu brakowało! Za mało emocji jak na jeden dzień miałam lub, jak widać, los lubi sobie ze mnie żartować. Może jestem jedną z ulubionych marionetek? Lubi patrzeć jak się załamuję, ale w końcu się to skończy, prawda? Znudzi się mną. Kiedyś musi.
- Hej Ash, Cal, Mikey, Tay- powiedziałam niezręcznie- Nie spodziewałam się was- kontynuowałam.
- Przyjście tu to była spontaniczna decyzja- wyjaśniła Taylor.
Przytuliłam się z nimi, tak jak zawsze i zauważyłam, że dołączył do mnie też Luke.
Tak jak ja, przywitał się z nimi.
Potem nastała niezręczna cisza.
- Chcę wam kogoś przedstawić- wydusiłam z siebie w końcu nerwowo.
- Teraz?- spytał Ash i Cal w jednym momencie, po czym spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się.
- Tak- odpowiedziałam szybko, odwróciłam się i poszłam w stronę salonu. Prawie od razu poczułam dłoń, łapiącą moją. Spojrzałam w tamtym kierunku i już wiedziałam do kogo należy.
Za nami rozległy się szepty i chichoty a potem usłyszałam wyraźne pytanie.
- Czy my o czymś nie wiemy?- spytała Tay.
- Nie wiecie.
Wchodząc od razu poszłam usiąść na jedną z kanap i pociągnęłam za sobą blondyna.
- Kto to?- spytał od razu Calum.
Spojrzałam na twarz Irwina.
Rozpoznał go.
Wiedział, że to Jake.
Mogłam zobaczyć różne stany emocjonalne na jego twarzy i fazy przez jakie przechodził. Pierwsza- zaprzeczenie. Nie wierzy, że to się dzieje na prawdę, myśli że to tylko sen. Ma nadzieję, że zaraz się obudzi, ale nic takiego się nie dzieje i nadchodzi faza druga- częściowe zaakceptowanie faktu. Wie, że to rzeczywistość, ale nadal nie zdaje sobie do końca sprawy co się dzieje. Przeżywa szok, spowodowany nagłym obrotem spraw i zmiany faktu, do którego był przyzwyczajony, Faza trzecia- pełna akceptacja tego co się dzieje. Zdaje sobie sprawę z wydarzeń, które mają miejsce, ale nie ma jeszcze tego ułożonego w głowie i następuję faza czwarta- zaprzeczenie. Choć wie, że to prawda, to jego mózg oddala coś, do czego nie był przyzwyczajony i oddala możliwość załamania pewnych zwyczajów i nawyków. Ostatnia faza, piąta- całkowita akceptacja z uporządkowaniem danych wydarzeń w głowie. Wie już o wszystkim co ma miejsce, umysł oddzielił przeszłość od starych przyzwyczajeń i zrobił miejsce na nowy fakt, którym w tym przypadku jest żywy Jake.
Skąd to wiem?
To proste.
Dzisiaj sama przez to przechodziłam.
Każdy etap w rzeczywistości trwał kilka sekund, ale w umyśle była to długotrwała praca.
- Jak?- wyszeptał ze spuszczoną głową Ash.
Mój brat również patrzył w podłogę.
Taylor, Michael i Calum spojrzeli zdziwieni na bruneta.
Nie dziwie się im, Musiało byś to dla nich dziwne, w końcu nikt z nich nie wiedział, kim jest i co tutaj robi nowy przybysz, a nagle widzą, że osoba z ich grona rozpoznała go.
Chcąc zakończyć zbyt długą ciszę i stan niewiedzy przyjaciół, otworzyłam usta.
Ale nic nie powiedziałam. Nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Sytuację uratował Hemmo, za co byłam mu wdzięczna.
- Poznajcie Jake'a. Brata Gwen.
By mu to pokazać złapałam ukradkiem jego dłoń i ścisnęłam. Ostatnio takie gesty stawały się dla nas coraz częstsze. Kiedyś, owszem, całowaliśmy się i przytulaliśmy, ale to było wszystko. Teraz wchodziliśmy tak jakby na inny etap. Rozmawialiśmy więcej i poznawaliśmy się po prostu.
Wiedziałam o nim coraz więcej, ale cały czas było mi mało. Często graliśmy w '20 pytań', choć zazwyczaj zaczynało się od prostych i banalnych pytań, a kończyło na życiowych i trudnych, oraz osobistych.
Spędzaliśmy z sobą coraz więcej czasu, a jeśli nie byliśmy razem, to pisaliśmy ze sobą. Czasem też zarywaliśmy nocy na rozmowy telefoniczne. W czterech słowach. Zbliżyliśmy się do siebie.
Ale to nie była taka zwykła przyjaźń, jak na przykład z Michael'em.
Przy Hemmings'ie czułam się wyjątkowo, bezpiecznie, niesamowicie. Jak by wszystko było łatwiejsze. Podobało mi się to uczucie. Uzależniałam się od tego.
To było trochę przerażające uczucie, jednocześnie nie mogłam się tym nasycić.
- Przecież brat Gwen nie żyję. Powinien byś gdzieś tam kilka metrów pod ziemią. Mam rację?- spytał skołowany Michael.
- Powinienem, ale nie jestem.
- Wiedziałaś o tym Gwen?! Przez ten cały czas?!- zaczął krzyczeć Ash i gniewnym, powolnym krokiem zbliżał się do mnie.
Jake i Luke zareagowali od razu. Pierwszy podszedł do przyjaciela i go zatrzymał, a Hemmo objął mnie mocno i opiekuńczo ramieniem, przyciągając do siebie najbliżej jak się da.
- Opanuj się! Lyn też się dzisiaj dowiedziała o wszystkim. Myślałem, że już umiesz panować nad swoimi napadami Ash. Co się stało?
- Ty się stałeś!
- Ja!? Nie przyszło ci do głowy, że mam jakiś powód, żeby wraca? Hmm? Nie pomyślałeś o tym.
- Stop! Siadać. Wszyscy- konwersacje chłopaków przerwała, lekko zdenerwowana Taylor.
Jest urodzoną przywódczynią. To widać na pierwszy rzut oka. Miała wszystkie, potrzebne do tego, cechy. Była mądra, przyjazna, potrafiła zmotywować ludzi do pracy i zawsze wiedziała co robi.
Wszyscy postąpili tak, jak proponowała. Aby zrobić więcej miejsca na jednej z kanap, gdyż przez dodatkową osobę brakło by miejsca, Luke wciągnął mnie niespodziewanie na swoje kolana.
Spojrzałam na niego z pytającym wyrazem twarzy, ale on tylko się uśmiechnął i wygodniej ułożył mnie na swoich nogach.
Byłam teraz oparta o jego klatkę piersiową, a on opierał swoją głowę na moim ramieniu. Objął mnie dodatkowo swoimi ramionami w talii, a ja splotłam palce naszych dłoni na moim brzuchu.
Zauważyłam jak Calum i Mikey, którzy siedzieli naprzeciwko nas razem z Ash'em, przybijają sobie dyskretnie piątkę. W tym samym czasie na ich twarzach pojawiły się triumfalne uśmieszki.
Dziwne, ale zapytam ich o to innym razem.
- Więc, Jake, jak przeżyłeś? Co prawda nie wiem co się z tobą stało, jak "zginąłeś".- Tay zrobiła w tym momencie cudzysłów w powietrzu.
- To długa historia i dość dziwna. Pamiętam to bardzo dobrze. To znaczy większą część. Poszedłem na linie startu. To miało być zakończenie sezonu. Miałem wygrać, chciałem wygrać- tłumaczył wszystko. Widziałam, że nie jest to dla niego komfortowe, ale musieliśmy wiedzieć co się stało, a nikt lepiej tego nie wytłumaczy, niż on sam.
- Usłyszałem, jak ktoś mnie woła, więc poszedłem w tamtym kierunku. To przypominało mi trochę głos mojego przyjaciela, więc szedłem. Nie byłem czujny, bo i po co. To był błąd. Jak tylko się oddaliłem, poczułem mocne uderzenie w głowę. Obudziłem się w ciemnej piwnicy, kilka dni później, Byłem głodny i spragniony. Na szczęście ktoś litościwy, dał mi koc. Inaczej pewnie bym zamarzł. Przez całe dwadzieścia cztery godziny nikt nie przychodził. Siedziałem tam i myślałem, jak mogę się wydostać, ale nie było nic, oprócz ciężkich metalowych drzwi z milionem zamków, koca, kibla, takiego jak te w więzieniach i małego okna, na zwenątrz zablokowanego kratami. Nawet jeśli ich by tam nie było, to i tak miał bym problem z wydostaniem się na zewnątrz. Było po prostu za małe. Jedyne co mogłem zrobić, to określenie pory dnia. Nic poza tym- mówił cały czas skupiony. Po jego twarzy szło rozpoznać, jak każde wspomnienie go boli. Wypalało go od środka, zostawiając blizny w umyśle.
- Po dniu i bezsennej nocy, o świcie przyszedł do mnie jakiś facet. Był na oko w moim wieku. Brunet, wysoki. Przedstawił się jako Dean. Nie reagowałem na to, byłem zbyt skołowany i przestraszony. Spytałem się tylko ile spałem i czy mogę wrócić do domu. Odpowiedział mi od razu, ale nie tak jak bym chciał. "Trzeba płacić za stare błędy. Masz czas na przemyślenia, więc skup się i przypomnij sobie". To był koniec tej dyskusji. Kopnął mnie, a ja przez osłabienie i wycieńczenie upadłem jak wieża z kart. On chwile później wrócił, z butelką wody i kilkoma jabłkami i chlebem. Jak tylko drzwi się za nim zamknęły, rzuciłem się na jedzenie.
Tak było przez równy tydzień. Ósmego dnia, usłyszałem inny głos zza drzwi. Był to jego młodszy brat, nie pamiętam jego imienia. Szukał swojego roweru, ale znalazł mnie. Zdziwił się moim widokiem, choć to była normalna reakcja z jego strony. Szybko spytałem się czy Dean jest w domu. On pokiwał głową na 'nie'. Dzięki jedzeniu miałem trochę sił, więc uciekłem. Wcześniej tylko wykrzyczałem do młodego, że uratował mi życie.
- Dlaczego nie wróciłeś do nas?- spytał Ash.
- To oczywiste. Wiedziałem, że to nie koniec. Ashton, ty i Lyn byliście dla mnie najważniejsi. Nie mogłem pozwolić, by coś wam się stało. Nie znałem jego zamiarów, ale nie były czyste. Nie zrobiłem sobie tego sam- kończąc swoją wypowiedź, podniósł rękaw swojej bluzki i ukazał tym samym bliznę.
Była okropna. Cyfry wycięte w skórze układały się w jakąś datę. Nie rozpoznawałam jej. Nawet tatuaż, który mój brat miał w tamtym miejscu, był jakby rozszarpany. Napastnik musiał ciąć bardzo głęboko. Na ten widok chciało mi się płakać. Odwróciłam głowę i wtuliłam się w szyje Luke'a, by nie patrzeć na to okropieństwo.
Po mojej skórze przechodziły ciarki, gdy Jake opowiadał o tym co mu się przydarzyło. Byłam pełna podziwu, że przeżył. Jednocześnie, świadomość, kto to zrobił budziła we mnie taki strach, jakiego jeszcze chyba nigdy nie czułam. Moje mięśnie się napięły, a dłonie mocno ścisnęły te, które je obejmowały. Luke cicho syknął, chyba przez paznokcie wbijające się w jego skórę i po chwili poczułam jak delikatnie muska moje ucho. To pomogło trochę. Sprowadziło mnie z powrotem na ziemię.
To było torturowanie człowieka z zimną krwią. Na myśl nasunęło mi się pytanie. Co spotkało Dean'a w dzieciństwie, że teraz był zdolny do takich czynów? Czy był może na coś chory i dobrze to ukrywał przed bliskimi? Skąd w jednej osobie tyle nienawiści do innych?
To nie jest normalne.
Ale czy ta cała sytuacja nie była chora? Szalona? Pokręcona?
- Skoro nie ty jechałeś, to kto?
- Nie wiem.
- Myślałam, że to był brat Dean'a. Ale skoro cię wypuścił to, nie ma możliwości, by był to on- zabrał głos Luke.
- Dean ma dwóch braci- odezwałam się z Jake'iem w jednym momencie.
- Co?- wzrok wszystkich skupił się teraz na nas.
- Miał dwóch młodszych braci. Jeden z nich zginął niedawno, ale nie wiem co się stało z drugim- potwierdził nasze słowa Jake.
Niedawno sama odkryłam to odkryłam, ale nie miałam stu procentowej pewności. Aż to teraz.
- Czemu teraz się ujawniłeś?
- Dowiedziałem się, że Lyn się tu przeniosła i ktoś mi powiedział, że on też tu przyjechał. Nie trudno domyślić się po co.
- Myślisz, że nam pomożesz?! Teraz?! Dzięki ale damy sobie radę sami- uniósł się Ash, ale Hood od razu zareagował i pociągnął bruneta z powrotem na kanapę i powiedział coś na tyle cicho, że tylko Irwin to usłyszał. Ale podziałało. Uspokoił się.
- On chcę jednego. Mnie. Jeśli dam mu to czego chce- zaczął tłumaczyć Jake, ale mu przerwałam.
- Na co ci nie pozwolę. Nie dasz mu niczego poza kopem w dupę i pozdrowienia środkowym palcem. Nie widzisz co ci zrobił?! Nie pozwolę na to. Nie stracę cię po raz drugi- początkowo mój ton był nerwowy i trochę głośniejszy, niż być powinien, ale dwa ostatnie zdania wypowiedziałam ze stoickim spokojem i pewnością że je wypełnię. To była obietnica. Nie wiem jednak komu ją składałam. Jake'owi, czy sobie. Jedyną rzeczą, którą byłam pewna, to to, że chcę jej dotrzymać. Może i będę musiała coś poświęcić, ale znajdę wyjście z tej sytuacji. Mam za dużo do stracenia, żeby się poddać. A teraz mamy dodatkową osobę. Możemy to wygrać. Musimy.
W pokoju rozbrzmiał dzwonek czyjegoś telefonu. Jak się okazało była to komórka Irwin'a.
- Tak... Dobra... Niedługo będę... Tak, podaję ostrożnie... Ok. Cześć- rozmowa się skończyła.
- To była moja mama, jedzie z znajomymi na babski wieczór i chcę, żebym zaopiekował się młodymi. Co oznacza, że my musimy się zbierać- mówiąc ostatnie zdanie wskazał na Tay, Calum'a i Michael'a. Ten ostatni chyba spał. Miał zamknięte oczy i głowę opartą o oparcie kanapy.
- Przyjechaliście razem?- spytałam.
- Tak- odpowiedział krótko Cal, podczas gdy Tay próbowała obudzić Mikey'a.
Jak można tak twardo spać?
- Mogę?- zobaczyłam jak Ash wskazuję na szklankę z wodą, a później na bezbronnego śpiocha.
Pokiwałam głową na 'tak', rozumiejąc o co chodzi przyjacielowi. Ten szybkim ruchem zabrał naczynie, podszedł do Clifford'a i wylał zawartość prosto na twarz Michael'a.
- Już wstaję mamo!- wydarł się czerwonowłosy i wstał przecierając twarz. Nie potrafił zachować równowagi, co spowodowało, że wszyscy zaczęliśmy się śmiać. On zachował kompletną powagę, czym sprawił, że przestaliśmy. Patrzeliśmy wszyscy po sobie. W końcu Mikey wybuchł śmiechem. Ja też powoli nie mogłam się opanować. Nawet Jake szybko wszedł w klimat i śmiał się z nami, przez co się cieszyłam. Taka atmosfera była nieziemska.
Z uśmiechem pożegnałam się powoli z wszystkimi, Luke też, za raz po tym podszedł do mnie od tyłu i objął.
Muszę zaś z nim o tym porozmawiać.
Jake przybił z wszystkimi chłopakami piątkę, a z Taylor przytulił się. To było słodkie. Chyba mu się spodobała. Z nim też muszę pogadać na ten temat.
Wyszli.
- Jest już późno, więc ja też będę się już zbierał- powiedział Jake, pocierając ręką kark. Wyplątałam się z uścisku blondyna, po to, by za chwile tulić brata.
- Odezwij się jutro. Muszę z tobą porozmawiać- wyszeptałam do niego, po czym się odsunęłam, stanęłam na palcach i poczochrałam jego włosy.
Hemmings pożegnał się z nim tak jak reszta chłopaków.
Kolejna osoba opuściła dom i nagle zrobiło się tak pusto.
- O której twoi rodzice wracają?
- Nie wiem.
- Zostanę z tobą, dopóki ich nie będzie.
W kieszeni moich spodni zaczął wibrować telefon.
- O wilkach mowa- powiedziałam, widząc powiadomienie o wiadomości od mamy.
Od: Mama
Treść: Słońce, postanowiliśmy, że zostajemy na noc. Jest burza i wolimy nie ryzykować. Wrócimy jutro około południa. Kate już wie. Miłej nocy :)
- Czy twoja mama używa emotikonek?- spytał, ledwo powstrzymując się od śmiechu blondyn.
- Tak, ale co z tego. Też jest człowiekiem- odpowiedziałam.
- Możesz już iść. Chyba że, zostajesz do jutra- po powiedzeniu tego zaczęłam się śmiać. Nie sądziłam, że on potraktuje te słowa poważnie.
- Zostaję- widać, że nie żartował.
- Luke, nie musisz. Dam sobie radę.
- Powtórz.
- Co?
- Moje imię.
Ta wymiana zdań była dziwna i głupia.
- Po co?
- Bo pięknie to brzmi- arogancki Hemmo wraca w wielkim stylu.
- N I E- przeliterowałam.
- Jak wolisz, ale i tak zostaję. Muszę ci wreszcie to powiedzieć, bo dłużej nie wytrzymam- jego nastrój zmienił się diametralnie. Znów był poważny.
- O czym?- kolejne pytanie z mojej stron.
- O tym, że wiem co do ciebie czuję. Znalazłem to słowo. I teraz nikt mi nie przerwie- powiedział, nawiązując do wydarzeń z dzisiejszego dnia.
- Dobra, choć do mojego pokoju. Nie mam zamiaru tu stać.
- Nie wytrzymam już.
Szarpnięcie za rękę. Przytulenie. Pocałunek.
Luke delikatnie muskał swoimi ustami moje. Nie śpieszył się z niczym. Po chwili lekko mnie od siebie odsunął i zaczął mówić.
- Nie kocham cię. Za wcześnie na takie słowa, uczucia. Ale nie jesteś dla mnie zwykłym znajomym, czy przyjacielem. To coś głębszego, mocniejszego niż zwykłe "lubię cię". Nie jest to też zwykłe zauroczenie, bo już by mi przeszło. Silniejsze niż przyjaźń, słabsze niż miłość.
Ja...- przerwał na chwilę, spuścił wzrok, ale już po chwili znowu patrzył w moje oczy.
-Ja zakochuję się w tobie. Tak to idealne określenie. Zakochuję się w Tobie.
I znowu jego usta dotknęły moich.
______________________________________________________
Nie sprawdzony. (tak wiem, że znowu, ale nic nie poradzę na to, że jestem leniwa)
Taka mała niespodzianka :) Ominęłam limit komentarzy i da dam proszę :)
To takie wynagrodzenie, za to że musieliście tyle czekać.
1) Luke nareszcie powiedział co czuję? Kto się cieszy? (tak, wiem, że każdy, ja też)
Co odpowie Gwen?
2) Co myślicie o historii Jake'a i tym co zrobił mu Dean?
3) Tyle emocji w jednym rozdziale, chyba dostałam zawału *.* Co myślicie o 16?
Ja jestem całkiem zadowolona. ^^
4) Pytanie z ciekawości xd Od którego rozdziału czytacie ywcm?
Oraz wspaniała bratnia duszyczko od książek, napisz proszę do mnie, wydaje mi się, że skoro czytałam 'Hopeless' znajdziemy wspólny język, a chciałabym cię poznać :)
Postacie na tt mają już swoje konta, więc dawać follow, bo osoby, które je prowadzą są na serio zajebiste :)
@Luke_YWCM /@Gwen_Ywcm /@Ash_ywcm /@CalumHood_YWCM /@YWCMmikey
A tak że o możliwości zadawania pytań na -----> ask'u.
Przepraszam, za problemy ostatnio jakie były z 15 ale cóż... (jako że idk ile macie lat, użyję gwiazdek ^^) jeb*** blogger.
55 komentarzy = 17 rozdział
~Lexi
Nie wiem co pisać. Po prostu świetny jak zawsze. Czekam na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńNiesamowity :) Nie mogłam się go doczekać <3
OdpowiedzUsuńBoski ! Czekam na next ! ;*
OdpowiedzUsuńomg *-* Luke, Gwen ajwbsjndsjsnsjsjsj
OdpowiedzUsuńnie wiem co napisać, no po prostu cudowny <3 Kocham Cię
Fdarhgvcddfujbbcxcbjjv.... OMG!!❤️ Czekam na następny ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńAaaaaa jakie to było....
OdpowiedzUsuńŚliczne ,boskie ,cudne
Pierwszy raz zdażyło mi się,że w dniu,w którym odkrywam jakiegoś bloga
ktoś piszę rozdział
Jeny to było genialne
Ja chcę już więcej
Nie mogę się doczekać co będzie dalej
Pożera mnie ciekawość
Ściskam Mela
:**
Życzę weny,dużo dużo weny
Omg nie wytrzymam po prostu jkdsjkjfjkjkr#(jkjkcxbhdsahjejkdskajewlk zajebisty kiedy next? ~cleo
OdpowiedzUsuńCudowny *.*.....zaczyna się ono powoli rozkręca.....kocham te opowiadanie..*.*...pisz, pisz, pisz!!!..czekam na nexta
OdpowiedzUsuńweny zycze..!
//Kxx
aaaaaa dostałam zawału :)
OdpowiedzUsuńLuke nareszcie powiedział jej co czuję :* myślę, że Gwen powie mu to samo :)
cudowny rozdział :)
czytam od pierwszego :D
Aaaaaaaaaaaaaaa! Po prostu Cię kocham!!!!!!?
OdpowiedzUsuń~Aga
JAK JA SIĘ CIESZĘ ŻE LUKE W KOŃCU TO POWIEDZIAŁ. Uwielbiam jak ktoś mówi "zakochuję się w Tobie" OMG
OdpowiedzUsuńCo odpowie Gwen? SPIER***J :D haha nie no...odpowie,że pewnfie też, ale teraz nie ma czasu bo Dean i Jake itp it
Co myślicie o historii Jake'a i tym co zrobił mu Dean? - uważam że Dean jest kolegą ze szkoły Jake'a który zawsze miał gorsze stopnie i zazdrościł Jake'owi:P nie no hmm..może odbił mu dziewczynę kiedyś? No nie wiem,ale na pewno normalny to on nie jest :D
Rozdział jest cudowny :)
Od którego rozdziału ??Oj nie pamiętam..pamiętam tylko jak "znalazłam" Cię i to opowiadanie przez #tweetme heheh :)
Czekamy z niecierpliwością na następny rozdział :)
@TasteOfAsthenia :)
TEN ROZDZIAŁ BYŁ TAK GENIALNY, ŻE AŻ GENIALNY !!!!! CZYTAM CHYBA OD PIATEGO I KOCHAM <3 LUEN FEELS <33333
OdpowiedzUsuńJak zawsze rozdział zajebisty. Nic dodać, nic ująć. Luke i Gwen - genialni. Wkońcu Luke powiedział co czuje! JUHU! Myślałam, że zaraz umre jak czytałam koniec. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam @AJDirectioners xx
Czytałam ten rozdział dzisiaj na przystanku autobusowym i to było dosłownie coś takiego: "ooooooooooo, o boże jak słodko, taktaktak" Miny tych wszystkich ludzi >>>>>>>>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńBOŻE NARESZCIE SIĘ DOCZEKAŁAM <3 Luke taki uroczy, no ja nie mogę po prostu *.* Uwielbiam go *.* On i Gwen świetnie do siebie pasują <3 Super jest ten rozdział! Ale było mi przykro jak jej brat opowiadał o tym wszystkim przez co przeszedł i w ogóle :( Wpis jest C U D O W N Y. Nie mogę doczekać się dalszych wydarzeń. +bardzo dziękuję, że dodałaś wpis wcześniej :*
Mam jeszcze małą prośbę. Mogłabyś zajrzeć do mnie? Zależy mi na tym. http://forgotten--promises.blogspot.com/ pozdrawiam x
@czaary_maary xx
świetny rozdział sjhgdasfkcdtask tylko błagaaaam nie przerywaj w takich momentach hahaha
OdpowiedzUsuńTaki szalony ten rozdział xD
OdpowiedzUsuńDzieje się, oj dzieje *.*
Jejku mimo że spodziewałam się, co Lukey dokładnie powie (tym fragmentem reklamowałaś bloga), to i tak, tak pięknie wplotłaś to w jego rozmowę z Gwen, że aż mi serce stanęło z wrażenia ♥♥
Uwielbiam Ciebie i Twój styl pisania, ale osobiście urwę Ci głowę za kończenie w najlepszych momentach :)))
Plus nadal nie mogę się napatrzeć na Twój śliczny szablon :)
Pozdrawiam i do następnego, kochana ♥
to ff >>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńuwielbiam to jak piszesz naprawdę :)
OdpowiedzUsuńKocham tego ff ♥‼
OdpowiedzUsuńto zakończenie >>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńKiedy następny ? *u* nie wytrzymam z emocji <3
OdpowiedzUsuńkocham ten rozdział no kocham shdgdaslvdslav
OdpowiedzUsuńO cholera, :o w końcu będą razem tudududu *.*
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że nigdy się to nie stanie :D
Swoją drogą myślałam, że Ash bardziej emocjonalnie podejdzie do spotkania z Jakem zacznie go szarpać czy coś wrzeszcząc, że jest idiotą, dlatego że dopiero teraz wrocił. Ale jednak nie ...
rozdział genialny! <3
czekam na następny /@wishmyhoran
jak ten czas szybko leci... rozdział 5
OdpowiedzUsuńpostaram się żeby ten był najdłuższy, ale nic nie obiecuję i pewnie będę pierdolić o wszystkim i o niczym, ale co tam mam nadzieję, że mi wybaczysz...
1) LUKE POWIEDZIAŁ CO CZUJE! *TANIEC SZCZĘŚCIA MOŻE BYĆ NAWET SALSA LUB TANGO* DOCZEKAŁAM SIĘ ON TO POWIEDZIAŁ! P O W I E D Z I A Ł T O ! SŁOWA Z PROLOGU KJSNBDKJDSBJ ZAPOMNIAŁAM JAK SIĘ ODDYCHA TLENU! ONA PEWNIE NIC MU NIE ODPOWIE TYLKO SIĘ POCAŁUJĄ SDHDJHFBDJVB OMFG KOFFFAM TO!
2) idk co myśleć o tej historii jestem ciekawa dlaczego pierdolnął go w głowę? może chciał żeby jego brat pojechał za niego. Trochę mi szkoda Jake'a przez to co zrobił mu Dean. Dean to taki Dean to taki mały wkurwiający skrzat, który gryzie i nikt nie wie czego chce :'')
3) DOSTAŁAM ZAWAŁU TEN ROZDZIAŁ BYŁ ŚWIETNY, GENIALNY, CUDOWNY, BOSKI, JSKAHBSJDHNBFDHJVGDJBJDGHBDGJHBGJH
EMOTIONAL RIGHT NOW jak myślisz jaki lepszy kolor trumny czarny czy wiśniowy?
4) szczerze to nie pamiętam dokładnie, ale to był chyba 11 rozdział mam takie światełko w głowie tak to chyba był 11 lub 10 oh ten czas tak szybko leci.
W SZPITALACH PSYCHIATRYCZNYCH POWINNI LEPIEJ PILNOWAĆ PACJENTÓW BO JESTEM PRAWIE PEWNA, ŻE STAMTĄD UCIEKŁAM XD
WEJDŹ ZA CHWILĘ W HASZTAG BO DODAM TAKIEGO GIFA, KTÓRY MI SIĘ Z DEANEM KOJARZY AHAHAHA
to chyba wszystko (wszędzie dzisiaj piszę chyba bo niczego nie jestem pewna) życzę duuuuuuuuużo weny i czekam na następny, pozdrawiam @perfvash
PS: mam nadzieję, że jest dłuższy, a jeśli nie to proszę o wybaczenie i przepraszam za błędy jeśli się jakiś pojawiły xd
genialny rozdział :) i odpowiadając na twoje pytanie, chyba jakoś od 8 rozdziału :D
OdpowiedzUsuńOni muszą być razem �� czekam na 17 rozdział
OdpowiedzUsuń"- Nie kocham cię. Za wcześnie na takie słowa, uczucia. Ale nie jesteś dla mnie zwykłym znajomym, czy przyjacielem. To coś głębszego, mocniejszego niż zwykłe "lubię cię". Nie jest to też zwykłe zauroczenie, bo już by mi przeszło. Silniejsze niż przyjaźń, słabsze niż miłość.
OdpowiedzUsuńJa...- przerwał na chwilę, spuścił wzrok, ale już po chwili znowu patrzył w moje oczy.
-Ja zakochuję się w tobie. Tak to idealne określenie. Zakochuję się w Tobie.
I znowu jego usta dotknęły moich." TEN MOMENT WYGRAŁ WSZYSTKO>>>>>>>>>>>>>>>>>> asdfghjmwufvbgciew kocham to ff tak bardzo że aż boli swedrftvhybnj , DZIĘKUJE ZA UWAGE ^^
ja chce juz nowy rozdział xx
OdpowiedzUsuńdlaczego tak mało komentarzy? lol PS. rozdział awesome x
OdpowiedzUsuńO boze swietny kocham to opowiadanie!!!!
OdpowiedzUsuńkiedy nowy rodział? xx
OdpowiedzUsuńSwietny!! Chcemy kolejny rozdzial ❤️
OdpowiedzUsuńo jezu świetny rozdział!!
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać następnego *.*
OdpowiedzUsuń\ctveygub3oric t4gvyftcrdextuvibe cvnhbrxoih ejrnvc ^^
OdpowiedzUsuńpozdro z podłogi
OdpowiedzUsuńTak bardzo kocham <3
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper <3 kocham tego bloga czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńTo najlepsze opowiadanie ever <3 Rozdział hmm dość ciekawy <3
OdpowiedzUsuńNajciekawsze i najlepsze opowiadanie jakie czytałam <3
OdpowiedzUsuńTe bloga jest najlepszy ! Co do rozdziału to nie mogę uwierzyć że Jake żyje ! Nic na to nie wskazywało <3
OdpowiedzUsuńMyślę ,że Gwen odwzajemni jego uczucie i będą super parą ale dopiero po wiellluuuu komplikacjach <3 Tak apropo to kocham tego bloga <3 Dziewczyno masz talent też chciałabym tak pisać (=^.^=) Jestem z tobą duchem do pierwszego rozdziału :-)NAJLEPSZY bloga jaki czytałam a czytałam ich ponad 100 :-:-) życzę aby ten bloga miał ponad 99 rozdziałów i oczywiście życzę weny <3 karolina13
OdpowiedzUsuńTy to umiesz budować napięcie <3 Rozdział fajny i ciekawy :-) Przynajmniej coś się dzieje <3 Najlepsze opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńJeju ! Nie spodziewałam się <3 Czekam na następny rozdział =^.^=
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza :-) kocham bloga <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :-) Gwen i Luke muszą być razem <3
OdpowiedzUsuńKocham :ciebie , bloga i bohaterów <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział <3
OdpowiedzUsuńJake żyje ! Wiedziałam że tak będzie czułam to ! Ciekawe co odpowie Gwen ?
OdpowiedzUsuńGwen też sie w nim zakochuje o ile już go nie kocha xd
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Gwen powinna mu zacząć wyznawać miłość i akurat w tym momencie by się coś stało <3 ale ogólnie o świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga <3 W życiu się nie spotkałam z tak świetnym opowiadaniem <3 przeważnie początek był super a później kicha <3 ty tak nie robisz :-) wszystko jest dopięte na ostatni guzik <3 rozdział ciekawy ale końcówka najlepsza :-)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego <3 myślę i myślę co odpowie Gwen ? Życzę weny kocham bloga <3
OdpowiedzUsuńaaaaa już ponad 55 <3 dopiero co przeczytałam a już niedługo nowy , jea bejbe <3
OdpowiedzUsuń