poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 3

-Zaraz, to wy się znacie?- spytał zdziwiony Luke.
-No tak jakby- odpowiedziałam trochę zawstydzona tym, jak rzuciłam się na mojego starego przyjaciela.
-W sumie, znam Gwen dłużej niż ciebie, Hemmo- Ashton nie potrafił, a może nie chciał, ukryć szerokiego uśmiechu.
-Jak to? Znamy się już kilka lat! Kiedy ją poznałeś?
-No wiesz, miałem jakieś życie, zanim przeprowadziłem się do Malibu- uśmiechnął się pod nosem, tak samo jak ja, gdy sobie coś przypominam, coś miłego.
-Boże, jakim cudem nigdy, ani ja, ani Cal, ani Michael, nie pytaliśmy cię o twoją przeszłość- niebieskooki był chyba bardzo zszokowany tym, że nie zna tak dokładnie przyjaciela, jak przypuszczał. Najpierw zrobiło mi się go trochę szkoda, jednak po chwili opuściło mnie to uczucie, skoro znają się tak długo to miał milion okazji aby zapytać Asha o jego czasy dzieciństwa.
Już bym się pewnie zatraciła w myślach, co zdarza mi się za często, gdy usłyszałam, kolejny tego dnia, znajomy głos.
-Hej Ash, kto przyszedł?- odwróciłam się w stronę mojej znajomej, którą poznałam na wakacjach tego roku.
-Ally?
-Gwen?
Dobra. Dzisiaj jest dzień „spotkaj starych przyjaciół/znajomych”? Najpierw Ash, a teraz Ally.
Przynajmniej nie jestem już tu sama z Kate.
Właśnie, Kate i Cal.
Co oni robią?!
Już chciałam ruszyć do wyjścia, gdy przypomniało mi się, że nie przyjechałam tu bez powodu.
-Właściwie Ash, to mam do ciebie pytanie, w końcu nie bez powodu jestem tutaj. Ostatnio coś dziwnego dzieje się z moim autem, ciężko chodzi i nie zawsze odpala za pierwszym razem. Mógłbyś na to zerknąć?
-Jasne, wjedź nim tu, zaraz się nim zajmę- rzucił na odchodne przez ramię, jak podejrzewałam poszedł przygotować narzędzia, lub inne potrzebne mu bzdety.
Wyszłam na zewnątrz, gdzie zastałam samego Caluma. Gdzie, do jasnej cholery, była Kate!?
-Od razu mówię, że twojej siostrze się nudziło, więc wezwała taksówkę- powiedział bardzo szybko chłopak. No to wszystko jasne. Brunetka nie była znudzona, za dobrze ją znam, była przerażona. Bała się brudu i hałasu jaki towarzyszy temu miejscu.
-No dobra, jej wybór, mogła od razu spod szkoły jechać do domu- mówiłam wsiadając do auta, następnie je odpalając.
Podczas gdy Irwin robił, sprawdzał, oglądał i Bóg wie co jeszcze, z moim autem, ja rozmawiałam z znajomą.
-Więc, co cię tu sprowadza?
-Praca rodziców, mama uznała że skoro jej restauracja jest tu takim hitem, powinniśmy tu zamieszkać. Tata ma niedaleko do pracy, więc dla niego to też nie był problem. Kate cieszyła się jak głupia, pewnie myślała o plażach i nowych znajomych, no i o tym że zacznie imprezować, ale to nie w jej stylu, wszyscy to dobrze wiedzą, tylko nie ona, ale to dobrze, nie jest zepsuta przynajmniej. A jeśli o mnie chodzi, znasz mnie, mi to obojętne. Nie ważne gdzie, ważne…
-Z kim, i co- powiedziałyśmy w jednym momencie i zaczęłyśmy się śmiać. Swoją drogą, odkąd tu jestem za często mam te napady „wesołości”.
-Brakowało mi tego- wyszeptałam, zaraz po tym jak się uspokoiłyśmy.
-Mnie też- odpowiedziała Ally i objęła mnie ramionami, na co ja od razu odpowiedziałam.
-Gwen, nie wiem czy wiesz, ale zaczynasz mnie dusić.
-Przepraszam, ale bardzo mi ciebie brakowało- chcąc jak najszybciej zakończyć temat, bez zastanowienia zadałam pierwsze pytanie, jakie przyszło mi na myśl.
-Do jakiej szkoły chodzisz?
-LHS, ostatnia klasa, a ty?- Odpowiedziała automatycznie brunetka.
-Nie wierzę, ja też, ale jakim cudem cię nie zauważyłam?- moje emocje zmieniały się tak szybko, że ja sama ledwie za nimi nadążałam.
Zdziwienie, podekscytowanie, dezorientacja.
Może to przez Caluma? W końcu on tak się zachowuję i tylko on jest w stanie nawijać tak szybko, że nie jeden raper by mu nie dorównał.
-Idziesz w piątek na imprezę?- zapytała mnie Lyn, jak to miałam kiedyś w zwyczaju ją nazywać.
-Jaka impreza?
-Z okazji rozpoczęcia roku i ostatniego oddechu wolności- zaśmiała się lekko- musisz tam być, to jedna z najlepszych imprez roku, a z tobą będzie jeszcze lepsza.
-A gdzie to jest?
-U Taylor, wciąż zgłasza się na ochotnika do organizacji imprez, a ludzie nie mają nic przeciwko: w końcu zabawa jest, a sprzątać nie muszą. O dojazd nie musisz się martwić: ja i Ash przyjedziemy po ciebie, i tak bierzemy jeszcze Mikey’a.
-A Mikey to…
-Jest DJ-em, odpowiada za muzykę, ma kolekcje naprawdę zajebistych kawałków, kiedyś byłam u niego w domu, jedni mają ściany z książek. On ma ściany zapełnione różnego rodzaju płytami.
-Wow, to na serio musi uwielbiać mu…- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ podszedł do nas Irwin.
-Masz szczęście że z twoim cackiem nie było nic poważnego, tylko kilka drobiazgów. Wymieniłem ci też olej.
-Dziękuję ci bardzo, ile płacę?- spytałam, jednocześnie wyciągając portfel z tylnej kieszeni spodni.
-Nic- odpowiedział bardzo wylewnie. Mam nadzieję, że czujecie ten sarkazm.
-Nie no, tak nie może być, pracowałeś więc należy się zapłata. Tak to działa, panie Irwin.
-Na koszt firmy, panno Peterson- zaśmiał się, jak tylko on potrafi.
Jako że nie mogę wyjść nie płacąc szybko, wyjęłam z portfela banknot stu dolarowy i wcisnęłam Ashtonowi do kieszeni w jego kraciastej koszuli. szybko odskakując, aby nie miał jak mi wcisnąć pieniędzy, które się jemu należą.
Swoją drogą, wyprzystojniał i to bardzo. Mogę się założyć, że ćwiczy, dużo. Zmienił też styl czesania się, co wyszło mu na dobre. Wygląda teraz dużo lepiej.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę z All o piątkowej imprezie, wymieniłyśmy się numerami telefonów, oraz brunetka dała mi namiary na Asha, który jak się również dowiedziałam, jest jej chłopakiem. Kto by pomyślał, taki rozwydrzony dzieciak jak on, znajdzie taką dziewczynę jak Allyson. Kiedyś mi opowiadał o swoim ideale. Blondynka, zielone oczy, blada skóra. Rudd jest tego całkowitym przeciwieństwem, ale jeśli się ze sobą dogadują, to dobrze, to znaczy że jednak prawdopodobnie pasują do siebie. No i najważniejsze: miłość jest ślepa, nie wybiera tego, co widzi, wybiera to, co czuje.
Moje rozmyślenia przerwał Hood, oznajmiając, że Luke już załatwił to co musiał i czy podwiozę ich pod szkolę, do jego samochodu. Oczywiście się zgodziłam.
Tym razem w trakcie jazdy włączyłam jedną z moich playlist.
Cal nie musiał mi tłumaczyć jak wrócić, zapamiętałam, gdy jechaliśmy do warsztatu. Jestem wzrokowcem.
Gdy wcisnęłam przycisk „play” na odtwarzaczu, z głośników wydobyły się pierwsze dźwięki piosenki „Sleepwalking” zespołu Bring me the horizon.
Cal ewidentnie chciał coś powiedzieć, ale chyba pierwszy raz nie wiedział jak zacząć. Luke siedział spokojnie z tyłu, wpatrując się bez przerwy w widok za szybą.
-Wyrzuć to z siebie= powiedziałam podirytowana.
-No, bo ja… To znaczy…- jąkał się biedak, co się stało z tym gadatliwym szczęśliwym Calem?
-Nie spodziewałem się, że ty słuchasz takiej muzyki- powiedział szybko na jednym wdechu. To było to, czego tak się bał. Zaśmiałam cicho się pod nosem.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Hood- najgorsze było to, że nie żartowałam. Nie wiedzieli niczego o starej mnie, ale to dobrze, nie potrzebne im to. I oby się nigdy nie dowiedzieli.
Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, co się wydarzy w piątek.
*Piątkowy wieczór*
Środa i czwartek strasznie szybko minęły. Nie byłam już głównym tematem rozmów w LHS, była nim dzisiejsza impreza. Nie miałam jeszcze okazji poznać organizatorki, podobno przygotowuje dom.
Przez te 2 dni Lyn pokazała mi trochę miasta i zapoznała z swoimi znajomymi, rozmawiałam też dużo z Ashem. Trzeba nadrobić stracone lata. Najgorsze było że Kate miała do mnie wyrzuty, o to, że spędzam czas z przyjaciółmi, a ona siedzi sama w domu. Na początku miałam wyrzuty sumienia, ale potem zrozumiałam, że to nie dla niej towarzystwo. Nie wyobrażam sobie jej palącej papierosa dla rozluźnienia, czy pijącej piwo. To nie jest jej świat, jest zbyt delikatna. Nie mogę pozwolić na to, by stała się tym, kim ja byłam jeszcze 2 lata temu. Nie wybaczyłabym sobie tego. Muszę ją chronić od tego, albo przynajmniej próbować, w końcu nie mogę jej rozkazywać. Własny rozum ma i wie jaka ja byłam wtedy, wie też czym to się skończyło.
Samochód, którym jechaliśmy, w końcu zatrzymał się na podjeździe. Byłam ubrana w krótkie zielone spodenki, czarny prześwitujący top i wyjątkowo trampki zastąpiły beżowe sandały na wysokim koturnie.
-Wow- to było jedyne co mogłam z siebie wydusić na widok domu, w którym miała odbywać się impreza.
Miejsce było na obrzeżach miasta, dlatego z pewnością mało osób obawiało się przerwania zabawy. Najbliższy dom znajdował się dopiero jakieś 250 lub 300 metrów od tego,
Myślałam że mój dom jest jak mała willa, przy tym jest budynkiem dla służby. Szklane wielkie okna na górze były podświetlane u góry małymi lampkami typu LED. Z daleka sprawiało to wrażenie tęczowego wodospadu. 
Były piękne.
Muzyka była taka sama, jak na każdej innej imprezie tego typu. Nieświadomie ruszyłam za przyjaciółką w stronę wejścia.
-Choć, musimy znaleźć Tay, powinnaś ją poznać. Mimo, że kumpluje się z tymi snobami, jest spoko. Nie martw się o Asha, znajdzie nas.
Nie powiedziałam nic, tylko pozwoliłam brunetce prowadzić się za rękę.
Jak tylko przekroczyłyśmy próg domu zaczęłam się rozglądać. Rozpoznałam dużo twarzy z korytarza, choć z prawie wszystkimi nie zamieniłam nawet słowa. W środku unosił się intensywny zapach alkoholu, ale co się dziwić. Jest już po 22 i impreza trwa w najlepsze. Przeszłyśmy do innej części domu.
Na ziemi, kanapach znajdowały się już osoby zalane w trupa. Musiały wcześnie i ostro zacząć.
To powinna być przestroga dla pozostałych, pij z umiarem, chyba że masz w dupie czy zrobisz coś czego nie potrzebujesz, na przykład dziecko w tym wieku.
Znajdowało tu podwyższenie na którym był rozstawiony sprzęt DJ-a, choć jego przy tym nie było.
Od razu rozpoznałam piosenkę wydobywającą się z głośników.
Bezwiednie zaczęłam poruszać się w dobrze znanym mi rytmie. Nie zorientowałam się kiedy zgubiłam All.
Jedyne co się dla mnie teraz liczyło to taniec, jedna z niewielu rzeczy, którym się poświęcam.
Gdy zaczynałam poruszać się odważniej, melodia ucichła. Odwróciłam się w stronę podestu, na którym stały dwie osoby. Chłopak robiący coś w laptopie, prawdopodobnie to on był odpowiedzialny za muzykę na tej imprezie, i dziewczyna trzymająca mikrofon.
-Witajcie na corocznej imprezie „ostatniego wolnego oddechu”. Jako że to ja jestem organizatorką, mam jeden warunek dla każdego, kto tu jest. Baw się dobrze albo spierdalaj- po ostatnim zdaniu wszyscy zaczęli krzyczeć.
Rozbrzmiała następna piosenka, tą również znałam, ale nie w tej wersji.
Nie przejmowałam się ilością osób dookoła minie, po prostu wczułam się w muzykę.
Ludzie dotykali i ocierali się o innych co chwilę, nie myślałam o tym co robię, gdy obok mnie przechodził jakiś pierwszoklasista, niosący tacę z kieliszkami różnego rodzaju alkoholami, bez zastanowienia wzięłam jeden kolorowy i wypiłam całą zawartość naczynia na raz, po czym szybko odłożyłam go z powrotem. Lekko zdezorientowany chłopak od razu poszedł dalej roznosić procenty.
Poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach, ale nie przejęłam się tym za bardzo. Widocznie w napój, który chwilę temu spożyłam, był dość mocny.
Po chwili tańca, a raczej ocierania się o siebie, postanowiłam sprawdzić kto mnie zaczepił, lub z kimś pomylił.
-Boże, przepraszam, pomyliłem cię z kimś- powiedział w pośpiechu, zabierając jednocześnie ręce z mojego ciała.
-Nic się nie stało, poza tym przepraszać byś mnie musiał, jakbyś mnie chciał tu przelecieć, a to był tylko typowy dyskotekowy taniec- trochę śmieszyło mnie to jak wyglądał. Speszony i lekko zawstydzony jednocześnie, jest to bardzo dziwne ze względu na jego dobrze zbudowane ciało. Ma się czym pochwalić. Ciekawe czy chodzi do LHS, nie widziałam go tam jeszcze, a wierzcie mi, go nie da się nie zauważyć.
Wysoki, szare oczy, jasne brązowe włosy idealnie, ale jednocześnie nie lalusiowato ułożone.
Przystojny, ale nie mój typ.
-Jak masz na imię?- spytałam, próbując przekrzyczeć muzykę.
-Dean, a ty?
-Gwen.
Rozmawialiśmy chwile, jednocześnie tańcząc. Po kilku piosenkach wspólnie postanowiliśmy się usiąść, oznajmił mi on i jego znajomi zajęli kanapę w koncie pomieszczenia.
Udaliśmy się tam. Kilka twarzy kojarzyłam. Niestety nie było to pozytywne, elita, możecie myśleć że się na nich uwzięłam albo coś, ale naprawdę oni mnie denerwują. Nic mi nie zrobili jeszcze, ale sposób w jaki traktują osoby uboższe majątkowo jest straszny i żałosny.
-Kogo my tu mamy, nasza mała szkolna skandalistka, jak ci tam?- ona aż się prosi o cios w twarz. I to mocny, bardzo mocny. Nie wiem jeszcze jak się nazywa ta blond lafirynda, ale wiem że mnie irytuje, delikatnie mówiąc.
-Znasz mnie, ale nie moje imię, ciekawe, skoro o mnie mówią musiałaś je słyszeć, chyba że masz sklerozę w tym wieku, przykro mi, ale wiesz są specjalne tabletki. Wracając do tematu, jeśli mówią o mnie cały czas, to ty zeszłaś na drugi plan. Choć dziwię się, że dopiero teraz się zorientowałaś, że twoja era minęła, pogódź się z tym- dziwie się sobie, że byłam w stanie opanować się, zwykle po nawet małych procentach miałam problemy z agresją.
-Na razie mają nową zabawkę, ciebie. A jeśli o moje imię ci chodzi, Eliza, choć moja era królowania nie minęła, jeszcze nie, powiedzmy, że mam wakacje- już chciała dodać, ale nie mogłabym już dłużej słuchać tego jazgotu.
-Dobra, rozumiem, nie musisz mi zaraz streszczać ostatnich kilku lat swojego życia, mam swoje.
Na tym nasza dyskusja się zakończyła.
Siedziałam i przysłuchiwałam się o czym rozmawiają, dziewczyny o nowej kolekcji butów w jednym z tutejszych butików, a chłopacy o najbliższych rozgrywkach międzyszkolnych.
Po chwili usłyszałam pytanie Deana, kierowane w moją stronę.
-Wyjdziemy na zewnątrz się przejść, tu jest całkiem głośno i duszno- nie musiał mnie dwa razy prosić, od razu pokiwałam głową na „tak” i ruszyłam za nim. Wydawał się miłym gościem, więc nie przejmowałam się tym co może się zdarzyć.
Lekko mnie zdziwiło, gdyż zamiast w stronę ogrodu, prowadził mnie w stronę wyjścia, ale nic nie mówiłam, może musiał iść po coś do samochodu, albo na chwilę oddalić się całkiem od hałasu.
-Może się przejdziemy- zadał pytanie, jak tylko wyszliśmy za próg. Szliśmy około 10 minut, może więcej, opowiadaliśmy sobie różne śmieszne historie.
Aż to pewnego momentu.
Teraz wszystko działo się szybko. Za szybko.
Poczułam coś dziwnie pachnącego, przyłożonego do mojej twarzy, oraz silne ręce oplatające mnie i blokujące jakiekolwiek ruchy moich rąk. Na szczęście nogi miałam wolne. Kopnęłam go w kroczę i wykorzystałam chwilę, gdy uścisk zmniejszył się. Wyrwałam się z uścisku i zrzucając szpilki zaczęłam biec w stronę domu Taylor.
Obejrzałam się za siebie, chcąc sprawdzić czy Dean biegnie, na szczęście nie widziałam go. Jednak nadal nie byłam spokojna. Nie opuszczało mnie jedno zdanie, które wypowiedział, prawdopodobnie nie chciał żebym je usłyszała, ale stało się inaczej.
„Trzeba płacić za stare błędy”
Za jakie błędy, nie widziałam go nigdy wcześniej. A nawet jeśli tak, to jak mnie znalazł. Nikomu w Londynie nie mówiłam, gdzie się przeprowadzam i nie jestem tu długo.
Niespodziewanie wpadłam na kogoś, pewnie leżałabym już na ziemi, gdyby nie Luke, który uchronił mnie przed upadkiem.
-Co się stało?! Dlaczego płaczesz?! Błagam Gwen, powiedz coś- prędkość, z jaką wypowiadał słowa była imponująca. Ja próbowałam się uspokoić wiedząc, że jestem bezpieczna.
Nie wiem dlaczego, ale on uspokajał mnie samą obecnością.
-Zabierz mnie stąd, proszę- w końcu udało mi się wyszeptać, patrząc mu w oczy.

___________________________________________________________________
* w moim ff chłopcy poznali się później niż w rzeczywistości (to tak dla jasności xd )

___________________________________________________________________

Na początku WIELKIE PODZIĘKOWANIA DLA @KaRolCia_33 Za sprawdzenie rozdziału i poprawę błędów.

Każdego kto przeczyta proszę o opinię w komentarzu

Dużo osób pisało, że podoba im się postać Gwen, bardzo mnie to cieszy bo to znaczy że w jakimś stopniu osiągnęłam swój cel.
Chcę was też przeprosić za to że na razie jest tak mało 5SOS, ale wydarzenia w tym rozdziale to tak jak by początek głównego wątku.
Dodałam też postać Dean'a do zakładki 'bohaterowie' ponieważ odegra on znaczną rolę w tym ff.
Prawdopodobnie rozdziały będą też dodawane co 2,3 dni, a nie tak jak te praktycznie codziennie.Chyba że będą krótsze, ale szczerze wolałabym dodawać rzadziej a takiej długości jak ten mniej więcej.
Proszę każdego o napisanie jakich woli w komentarzu.
Jest to też sprawdzian czy czytacie moje notki xd


Kolejną sprawą jest ilość komentarzy pod rozdziałem 2
Dziękuję wam!
Tym razem nie robię limitu, ale mimo wszystko chciałbym aby pod tym rozdziałem pojawiło się tyle samo, a może i nawet więcej komentarzy.


Przypominam też, że jeśli ktoś chcę być informowany o nowych rozdziałach niech wpisze się do zakładki 'informowani", a jeśli macie jakiekolwiek pytania, zadawajcie je na twitterze lub na blogowym asku.

To chyba wszystko co chciałam napisać ;)

Każdy komentarz jest dla mnie większą motywacją do pisania :)
ily xx


~Lexi

19 komentarzy:

  1. początek i rozmowa Gwen z przyjaciółką i Ashton'em była boska a takiego zakończenia się nie spodziewałam, czekam na następny x

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku! Świetny *^* asghtym!
    Wole dłuższe rozdziały :)
    Z niecierpliwością czekam już na następne! X

    OdpowiedzUsuń
  3. troche denerwuje mnie Gwen, bo jest zbyt... ironiczna, pewna siebie? idk.
    piosenka bmth to sleepwalking nie sleepwalker ;)

    w sumie gdy przeczytalam ze Ally i Ash są razem zrobilam wielkie "UGH".
    liczylam na Gwen i Ashtona, ale to twoje ff.
    rozdzial super, tylko czy to Dean chcial jej cos zrobic?
    od razu wyobrazilam sobie Luke'a z Don't Stop ratujacego Gwen haha

    nie mogę doczekać się nexta <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, nie zauważyłam że źle napisałam nazwę. Mogłabym się teraz tłumaczyć że pisałam tą część rozdziału w nocy, ale to nie jest tłumaczenie. Nie powinnam zrobić takiego błędu, jeszcze raz przepraszam i dziękuję że mi o tym napisałaś. Już poprawiłam to :)

      Usuń
  4. Kurde dziewczyno. Co to była za akcja z tym Deanem? Nie wiedziałam czy mam się bać o Gwen czy co. Ale świetnie to rozegrałaś. No i oczywiście Luke wyskoczył zza krzaka i uratował sytuację. :D
    Myślę że Kate będzie z Calem, choć...
    No w każdym razie mam jakieś 'ale'. :D
    Czekam na dalej. Byle szybko. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. teraz to się zaczyna akcja!
    rozdział cudowny, a co do długości to moim zdaniem lepsza taka jak teraz jest :)
    czekam na następny x

    OdpowiedzUsuń
  6. teksty Gwen mnie rozbrajają wyobraziłam sobie nawet tą impreze omg jdsjaoksfkjsd jeju, kurde już myslałam że dojdzie do gwałtu..XD super rozdział <3 / @onedayattimee

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ma sprawy kochana, cieszę się, że mogłam Ci pomóc i przeczytać jako pierwsza xx

    OdpowiedzUsuń
  8. rozdział genialny, a co do długości to jakby były takie jak ten to spoczko :) jeju Gwen jest taka hdkdkdjsjsj i bałam się, że coś jej będzie... ;c oki czekam na następny x /@czescariana

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne rozdziały :) Dopiero zaczynam czytać, ale z pewnością zagoszczę na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawi mnie Dean, Luke i tak lepszy :D
    Kocham teksty Gwen, posikałam się xD
    Rozdział świetny, czekam na kolejny
    @DzastaaaJestem

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mam czasu, na zbyt długi kopmentarz. Rozdział był ciekawy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak dla mnie kolejny świetny rozdział. Na koniec niezła akcja, jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Pozdrawiam ♥ @arcticcmrs

    OdpowiedzUsuń
  13. Awww, Luke na koniec w tym rozdziale >>>>

    OdpowiedzUsuń
  14. Spotkanie Gwen i Asha, aw. A juz myślałam że oni byli kiedyś razem, ale po tym jak się przytulili zmieniłam zdania XD
    Ciekawe co z tym wszystkim będzie miał wspólnego Dean. Mam nadzieję, że za bardzo ni namiesza.
    Myślałam, że coś gorszego stanie się Gwen. Dobrze że uciekła. I Luke na końcu rozdziału taki kochany. A na początku myślałam że to on ją napadł.
    Świetnie piszesz, widać że to uwielbiasz.
    Obiecałam, że skomentuję więc jestem. Przeczytałam juz wczoraj ale od razu zasnęłam i nie miałam głowy do pisania komentarza :/
    no to zabieram się za resztę rozdziałów :)
    ily, @xiluvmyharryx <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny ;)
    Szczególnie koniec taki trochę romantyczny. Pisz dalej =D

    OdpowiedzUsuń
  16. Początek był spoko, no ale koniec taki eem? Romantyczny ♥

    OdpowiedzUsuń