Chciałam się wysunąć z silnego uścisku blondyna, ale on sam mi na to nie pozwolił.
- Luke, muszę wstać, żeby dosięgnąć do półki, a to właśnie tam jest telefon. Musisz mnie puścić- powiedziałam i zaraz po tym, poczułam jak Hemmings mocniej obejmuje mnie. Prawie nie mogłam się ruszać.
- Nie puszczę cię. Ktokolwiek to jest zaraz się odczepi.
Westchnęłam tylko na odpowiedź blondyna.
Telefon przestał po chwili wydawać z siebie dźwięk, mojego aktualnego dzwonka.
I nie zadzwonił już ponownie, za co byłam wdzięczna. Nie miałam ochoty wstawać, było mi zbyt przyjemnie.
- A tak na marginesie, o kim myślisz, gdy słuchasz piosenki, którą masz na dzwonek?
- O nikim.
- Zła odpowiedź- wyszeptał i poczułam, jak jego usta dosłownie się przyssały do mojego karku.
- A jaka jest dobra?- spytałam, choć wnioskując z tekstu, chciał bym myślała o nim.
- O mnie- wyszeptał, po czym przygryzł lekko moją skórę. Jestem pewna, że mam tam malinkę, na szczęście jest ona w miejscu gdzie łatwą ją ukryć.
- Masz zawsze myśleć o mnie- dodał po chwili- Tak jak ja myślę o tobie. Jesteś światłem. Jesteś nocą. Jesteś kolorem mojej krwi. [omg jak to brzmi, ale tak jest też w piosence sooo ktoś gdzieś tam ma zrytą psychikę, ale czego się spodziewać po piosence z soundtracku do 50 twarzy Greya xd ] Jesteś lekarstwem, jesteś bólem. Jesteś jedyną rzeczą, jaką chcę dotykać.
Ty jesteś moim małym prywa-tnym szczęściem. Pytanie brzmi, czy ja jestem twoim?
- Oczywiście, że jesteś- powiedziałam cicho, przykładając swoją dłoń do jego policzka. Wtulił się w nią delikatnie, przymykając swoje oczy, tym samym blokując mi dostęp do bezkresnej, błękitnej otchłani jego tęczówek.
Patrzyłam na jego spokojną, zrelaksowaną twarz. Wyglądał jak anioł i demon jednocześnie.
Milczeliśmy już dłuższą chwilę, ja wciąż patrząc na jego anielską twarz i on, z przymrużonymi oczami.
Nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy, ile czasu tak trwaliśmy. Z znużonego stanu wytrącił nas dzwonek do drzwi. Luke otworzył wtedy swoje oczy, a ja lekko potrząsnęłam głową.
- Kto to może być?- spytał Hemmings zachrypniętym (i bardzo sexownym) głosem.
- Nie wiem- odpowiedziałam. Chciałam wstać, ale zorientowałam się, że nie mam nic na sobie. Zaczęłam nerwowo poszukiwać mojej bielizny, koszulki, lub czegokolwiek, czym mogłabym zakryć się.
Wszystko znajdowało się zbyt daleko, by dosięgnąć to. Najbliżej był jednak t-shirt Luke'a. Dziwne, myślałam że blondyn odrzucał rzeczy bliżej. Spojrzałam na niego przelotnie, ale ta króciutka chwila wystarczyła, bym zauważyła chytry uśmieszek na jego twarzy.
Ten pierdolony Luke idiota, zajebiście sexowny Hemmings zrobił to specjalnie!
Posyłając mu spojrzenie typu 'spotka cię za to sroga kara' , wstałam z łóżka. A bynajmniej miałam taki zamiar.
W tej samej chwili drzwi od pokoju otworzyły się, a ja wróciłam pod kołdrę szybciej niż błyskawica. Luke jak by instynktownie, przysunął mnie do siebie i objął.
- Ludzie nie możecie nauczyć się odbierać telefonu?!
- A ty nie możesz nauczyć się pukać?!- krzyknęłam na Ashton'a. Poczułam jak moje poliki nagrzewają się. Zakryłam swoją twarz włosami i usłyszałam śmiech Luke'a. Wykorzystując bliskość, dźgnęłam go w żebro.
- Miesiąc w celibacie za karę- wymamrotałam do siebie.
- Widzę, że było całkiem ostro- zaśmiał się Irwin i podniósł mój stanik z ziemi, poruszając przy tym zabawnie brwiami.
Bardziej zażenowana byłabym tylko wtedy, jeśli pojawili by się tu moi rodzice.
- Wyjdź- powiedziałam ostro. Ash na to tylko się zaśmiał ale po chwili jednak opuścił pokój i zamknął drzwi za sobą, wciąż się śmiejąc.
- Jest najlepszym przyjacielem, ale czasem mam ochotę go udusić- powiedziałam opadając na łóżko.
- Wiesz, że musimy wstać?
- Wiem, ale nie chcę mi się- powiedziałam, ale mimo słów, które opuściły moje usta powoli wstałam.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej szare dresy oraz czarny krótki top.
***
Po pięciu minutach długiego przebierania się, weszliśmy wreszcie z blondynem do salonu.
- No nareszcie- westchnął już zniecierpliwiony Ashton.
- Nie mówiłeś, że mamy się pośpieszyć- powiedział z uśmiechem Luke. Dziwił mnie jego dobry nastrój. To znaczy, ja też też taki miałam, ale myślę, że powód zjawienia się Irwin'a nie jest pozytywny.
- Co się stało?- spytałam proso z mostu. Nie ma po co tracić czas, jeśli sprawa jest poważna.
- Ally zaginęła. Została porwana.
- Irwin, ja pytam poważnie. Nie denerwuj mnie- nie dopouszczałam do siebie myśli, że on mógł ją porwać, mimo iż było to bardzo prawdopodobne.
- Podawali informację o tym, Lyn. To prawda.
- Ona. Musi. Być. Cała- oddzielałam wyraźnie każdy wyraz. Luke spojrzał na mnie zdziwiony.
Ja sama byłam.
Przecież All nas zdradziła. Prowadzała się z Dean'em. Była z nim w zgodzie. Możliwe, że zdradzała nasze sekrety. Ale to wciąż była moja All, która dla przyjaciół zrobiłaby wszystko. Moja najlepsza przyjaciółka. No może jedna z najlepszych. Jest jeszcze Taylor.
Miałam nadzieję, że coś w niej zostało z starej jej, zanim jeszcze ten psychopata zrobił jej pranie mózgu.
- Musimy zacząć go szukać!- wywrzeszczałam w furii. On nie może zabić kolejnej osoby. Już nawet nie chodzi o to, że zrani tym mnie. Ale o sam fakt zabijania. To złe, rani całą rodzinę, często niewinnej i bezbronnej ofiary. Nie można dopuścić, by Dean bezkarnie wymordowywał ludzi.
- Jest jeszcze coś, o czym nie wiecie- oznajmił Ashton.
- Co?- zapytałam od razu.
- No bo ja tak jakby...- widać było, że Irwin gra na czas, a mi się to wcale nie podobało.
- Gadaj. Już- dokładnie zaakcentowałam oba słowa.
- Mam podejrzenia gdzie ukrywa się Dean- oznajmił szybko.
- Co!- wykrzyczałam.
- Jak to kurwa?!- wywrzeszczał w tym samym czasie Luke.
- Prowadziłem małe dochodzenie i chyba odkryłem miejsce jego kryjówki. Pytałem ludzi i kilka osób mi odpowiedziało.
- Gdzie on jest?- spytałam z nadzieją w głosie. To była nasza szansa. Mogliśmy go złapać. Pozbyć się problemu i zacząć żyć.
- Luke, pamiętasz stary dom, zmarłego już pana Smith'a?- zwrócił się do blondyna.
- Tak.
- To właśnie tam. To jest jego kryjówka.
***
- Więc to tutaj- wyszeptałam jakby do siebie stojąc pod średniej wielkości domem.
- Tak- odpowiedziała Tay.
Znajdowaliśmy się na obrzeżach miasta, po zupełnie innej stronie, niż żyłam ja.
Miałam dreszcze, ale starałam się je ukryć, co chyba mi się udało.
Poczułam jak Luke obejmuje mnie od tyłu i po chwili wyszeptał:
- Nie denerwuj się tak. Jestem tu.
Czyli jednak zauważył, że się denerwuję.
- Możemy już stąd iść. Nie podoba mi się to miejsce.
- Jasne. Teraz już po prostu wiesz, że stąd masz na wszelki wypadek trzymać się z daleka. A jeśli będziesz musiała przyjść w te okolice, to nie możesz być sama.
- Dean jest wszędzie. Unikanie jego kryjówki nic nie da. Może równie dobrze przychodzić tutaj na noce, a w dzień czatować pod moim domem- powiedziałam.
- Ona ma racje- poparł mnie Luke- Ale i tak lepiej trzymaj się daleko od tej okolicy. Nie tylko ze względu na Dean'a, to po prostu nie za ciekawa część miasta. Nie chcę żeby ci się coś stało, więc lepiej zachowaj ostrożność tak bardzo, jak to tylko możliwe, ok?
-Ok.
Ruszyliśmy w stronę samochodów, które stały na poboczu kilkanaście metrów dalej. Cieszyłam się, że opuścimy to miejsce. Cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuję, choć ostatnio może być to po prostu za bardzo wyostrzona czujność. Wsiadłam do pojazdu Luke'a na miejsce pasażera, a on zajął miejsce kierowcy. Taylor jechała z Ashton'em i Calum'em, który swoją drogą, ostatnio był dziwnie milczący.
***
- Jakieś plany na dzisiaj?- spytać Ash, gdy wszyscy siedzieliśmy w moim domu w salonie, po powrocie z małego zwiadu.
- Uczyć się- odpowiadamy od razu z Tay.
- Po co?- pyta zrzędliwym tonem Luke.
- Mamy jutro test z matematyki. Wy też powinniście się przygotować- odrzekłam.
Wszyscy chłopacy w pomieszczeniu mruknęli, lub bardziej warknęli z niezadowolenia.
- Zaraz, zaraz. Jak to z matematyki? Pani Ross jest chora. Nie będzie jej jutro i przez cały tydzień w szkole.
- Naprawdę?- nie dowierzałam w słowa Calum'a.
- Skąd to wiesz?
- Mówili to w piątek. Poza tym, nie ma żadnego testu. Nie wkręcajcie nas. Gwen, jest rok niżej niż my, Taylor. Żart wam się nie udał, dziewczyny- powiedział kpiąco.
- Rzeczywiście. Wciąż zapominam, że jesteś ode mnie młodsza- Luke, wypowiadając te słowa śmieje się, co mnie trochę uraża.
- To tylko jeden rok- burczę zdenerwowana tonem kapryśnej, małej złośnicy.
- Aż jeden rok- Hemmings przedrzeźnia mój ton.
- Gramy w butelkę!
- Nie Ash, to jest durna gra- Taylor ewidentnie nie chcę w to grać. Kiedyś z nią o tym rozmawiałam. Uważa, że jest to dziecinna gra dla niewyżytych bachorów. Ma taką opinię przez jej starą grupę 'przyjaciół', którzy grając w to zadawali pytania, lub dawali wyzwania tylko o tematyce sexu. Ona była na to zbyt dojrzała, więc z nimi nie grała, oni stwierdzili, że jest nudziarą i ją zostawili.
Idioci. Taylor to prawdziwy skarb. Jej chłopak będzie szczęściarzem kiedyś.
- Proszę Tay, nie jesteśmy tacy jak oni- nalegał Ashton.
- Dobra, ale jedno zboczone pytanie, albo zadanie do mnie i koniec gry, jasne?
Wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głowami.
Przyniosłam starą butelkę po piwie, położyłam ją w środku koła stworzonego z nas, po czym usiadłam obok Luke'a, na zarezerwowanym dla mnie miejscu.
- Czemu Gwen nie może siedzieć u mnie na kolanach- spytał marudnie Luke i wydymał usta.
- Bo nie wiadomo by było na kogo wskazuje butelka- Mikey odezwał się ze śmiechem.
Ash rozpoczął grę, bez żadnego pytania, czy może to zrobić.
Padło na mnie.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie- nie miałam ochoty wstawać, byłam po prostu w tamtym momencie zbyt leniwa na to.
- Jak bardzo dobry w łóżku jest Luke? Odpowiedz w skali 1-10.
Wszyscy z całego grona zaczęli się śmiać, oprócz mnie i Luke'a. My byliśmy wkurzeni. Chciałam zacząć krzyczeć na Irwin'a, ale przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
- Daję 10. Świetnie się na nim śpi i jest ciepły. No i pilnuje, żebym nie spadła z łóżka.
- Nie o to mi chodziło!- zbulwersował się brunet.
- Trzeba było sprecyzować pytanie, panie Irwin- uśmiechnęłam się chytrze i zakręciłam butelką.
Padło, o ironio, na Ashtona.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytaj.
- Jak bardzo podoba ci się Taylor? Skala 1-10 i nawet nie mów, że wcale, bo nikt ci nie uwierzy.
- 10- burknął pod nosem, a ja z satysfakcją spojrzałam najpierw na niego, a zaś na Taylor. Oboje byli czerwoni jak buraki.
Ashton ponownie wprawił w ruch butelkę, która wskazywała po zatrzymaniu się na Luke'a. To chyba jakieś kpiny?
- Jebana butelko, inni też tutaj są...- mruknęłam nie wyraźnie pod nosem.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie- odpowiedział Hemmings z prowokującym uśmieszkiem na twarzy. Tylko on potrafi uśmiechać się w taki sposób.
- Pocałuj Gwen, tak jak całujesz ją gdy nie ma nas blisko.
- Kpisz sobie ze mnie?- warknął zły Luke.
- To nie powinien być dla ciebie problem, nie jeden raz całowałeś się z dziewczynami przy nas. Lyn nie wyróżnia się niczym innym, prawda?
JAPIERDOLE. ASHTON'IE IRWIN'IE, ŻYCIE CI NIE MIŁE CZY CO DO CHOLERY?
- Nie. Waż. Się. Znowu. Tak. Mówić. Zrozumiano?!- wrzasnął Lucas.
- Luke, nie denerwuj się- uspokajał blondyna Jake- to nie był jego pomysł.
- Jak to?
- To ja kazałem mu to zrobić. Słyszałem jaką miałeś kiedyś reputację i nie chcę by Gwen cierpiała przez ciebie, jasne? Musiałem się upewnić, czy jesteś w niej naprawdę zadurzony.
- Nie jestem w niej zadurzony. Jestem w niej zakochany do bólu i z każdym dniem zakochuję się coraz bardziej, choć wydaje się to już nie możliwe.
***
Po małej kłótni, a raczej teście uczuć Luke'a, przestaliśmy grać w butelkę. Wszyscy poszli do swoich domów. Zostałam sama z Luke'iem. Znowu.
- Chyba na mnie też już czas- wyszeptał cicho blondyn, gdy znajdowałam się w jego uścisku.
- Zostań.
- Nie mogę. Ostatnio za bardzo się tu chyba zadomowiłem.
W połowie zdania Hammings'a rozbrzmiał dźwięk informujący o nowej wiadomości tekstowej.
Sprawdziłam telefon.
To był Dean. Znowu.
I co najgorsze, pokazał, że to jednak on ma nad nami przewagę.
- Zły trop dziwko. Szukajcie dalej- przeczytałam na głos.
Luke patrzył przez ten cały czas na mój telefon.
- Ash się pomylił- wymamrotałam i czułam jak głos mi się łamie.
Po chwili przyszła kolejna wiadomość. I kilka sekund później trzecia.
Drugą był plik, zdjęcie jak staliśmy przed budynkiem, który uważaliśmy za kryjówkę Deana.
Ostatni zaś sms głosił.
' Tik tak, tik tak. Czas przemija, śmierć kogoś wita'
I znowu nastąpiło coś, czego nie znoszę. Mimo, iż wiem, że Jake żyję. Miałam atak wspomnień. Ponownie. Tylko, że tym razem, to nie było wspomnienie o wypadku mojego brata. Sen, sprzed nie tak dawna, daje się we znaki.
~~~
Byłam w piwnicy, mogłam to wywnioskować, po małym oknie z którego było widać tyle co nic i stanie pomieszczenia. Moje ciało było posiniaczone, pokaleczone, poparzone a nawet pogryzione w niektórych miejscach. Skóra na moim ramieniu paliła niemiłosiernie, od wyciętego tam napisu 'dług #1'
Nie wiedziałam kiedy, ani jak się tu znalazłam. Po prostu byłam.
Podświadomie modliłam się, aby oprawca, nie przekroczył progu drzwi.
Jedyne rzeczy, jakie miałam na sobie to bielizna i biała, za duża i w wielu miejscach podarta, koszulka.
Na podłodze w niektórych miejscach, znajdowały się zaschnięte już krople krwi. Mojej krwi.
Na lewo od drzwi była też kupka moich włosach, które teraz były krótsze, niż chciałabym aby były. Nie sięgały już do pasa, kończyły się na wysokości łopatek.
Spojrzałam na ścianę naprzeciwko mnie. Siedziała tam, żałośnie oparta o ścianę dziewczyna. Jej brązowe włosy również były potargane, a skóra okaleczona. Wyglądała tak samo źle, jak ja. Może nawet gorzej.
Tak samo jak ja, jej kostki były zablokowane poprzez kajdanki, od których odchodził długi łańcuch, przez co nie mogłyśmy się nawet poruszać po pomieszczeniu. Od kącika jej ust, szła szkarłatna linia zaschniętej krwi.
- Przepraszam Gwen, nie powinnam mu ufać.
Milczeliśmy już dłuższą chwilę, ja wciąż patrząc na jego anielską twarz i on, z przymrużonymi oczami.
Nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy, ile czasu tak trwaliśmy. Z znużonego stanu wytrącił nas dzwonek do drzwi. Luke otworzył wtedy swoje oczy, a ja lekko potrząsnęłam głową.
- Kto to może być?- spytał Hemmings zachrypniętym (i bardzo sexownym) głosem.
- Nie wiem- odpowiedziałam. Chciałam wstać, ale zorientowałam się, że nie mam nic na sobie. Zaczęłam nerwowo poszukiwać mojej bielizny, koszulki, lub czegokolwiek, czym mogłabym zakryć się.
Wszystko znajdowało się zbyt daleko, by dosięgnąć to. Najbliżej był jednak t-shirt Luke'a. Dziwne, myślałam że blondyn odrzucał rzeczy bliżej. Spojrzałam na niego przelotnie, ale ta króciutka chwila wystarczyła, bym zauważyła chytry uśmieszek na jego twarzy.
Ten pierdolony Luke idiota, zajebiście sexowny Hemmings zrobił to specjalnie!
Posyłając mu spojrzenie typu 'spotka cię za to sroga kara' , wstałam z łóżka. A bynajmniej miałam taki zamiar.
W tej samej chwili drzwi od pokoju otworzyły się, a ja wróciłam pod kołdrę szybciej niż błyskawica. Luke jak by instynktownie, przysunął mnie do siebie i objął.
- Ludzie nie możecie nauczyć się odbierać telefonu?!
- A ty nie możesz nauczyć się pukać?!- krzyknęłam na Ashton'a. Poczułam jak moje poliki nagrzewają się. Zakryłam swoją twarz włosami i usłyszałam śmiech Luke'a. Wykorzystując bliskość, dźgnęłam go w żebro.
- Miesiąc w celibacie za karę- wymamrotałam do siebie.
- Widzę, że było całkiem ostro- zaśmiał się Irwin i podniósł mój stanik z ziemi, poruszając przy tym zabawnie brwiami.
Bardziej zażenowana byłabym tylko wtedy, jeśli pojawili by się tu moi rodzice.
- Wyjdź- powiedziałam ostro. Ash na to tylko się zaśmiał ale po chwili jednak opuścił pokój i zamknął drzwi za sobą, wciąż się śmiejąc.
- Jest najlepszym przyjacielem, ale czasem mam ochotę go udusić- powiedziałam opadając na łóżko.
- Wiesz, że musimy wstać?
- Wiem, ale nie chcę mi się- powiedziałam, ale mimo słów, które opuściły moje usta powoli wstałam.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej szare dresy oraz czarny krótki top.
***
Po pięciu minutach długiego przebierania się, weszliśmy wreszcie z blondynem do salonu.
- No nareszcie- westchnął już zniecierpliwiony Ashton.
- Nie mówiłeś, że mamy się pośpieszyć- powiedział z uśmiechem Luke. Dziwił mnie jego dobry nastrój. To znaczy, ja też też taki miałam, ale myślę, że powód zjawienia się Irwin'a nie jest pozytywny.
- Co się stało?- spytałam proso z mostu. Nie ma po co tracić czas, jeśli sprawa jest poważna.
- Ally zaginęła. Została porwana.
- Irwin, ja pytam poważnie. Nie denerwuj mnie- nie dopouszczałam do siebie myśli, że on mógł ją porwać, mimo iż było to bardzo prawdopodobne.
- Podawali informację o tym, Lyn. To prawda.
- Ona. Musi. Być. Cała- oddzielałam wyraźnie każdy wyraz. Luke spojrzał na mnie zdziwiony.
Ja sama byłam.
Przecież All nas zdradziła. Prowadzała się z Dean'em. Była z nim w zgodzie. Możliwe, że zdradzała nasze sekrety. Ale to wciąż była moja All, która dla przyjaciół zrobiłaby wszystko. Moja najlepsza przyjaciółka. No może jedna z najlepszych. Jest jeszcze Taylor.
Miałam nadzieję, że coś w niej zostało z starej jej, zanim jeszcze ten psychopata zrobił jej pranie mózgu.
- Musimy zacząć go szukać!- wywrzeszczałam w furii. On nie może zabić kolejnej osoby. Już nawet nie chodzi o to, że zrani tym mnie. Ale o sam fakt zabijania. To złe, rani całą rodzinę, często niewinnej i bezbronnej ofiary. Nie można dopuścić, by Dean bezkarnie wymordowywał ludzi.
- Jest jeszcze coś, o czym nie wiecie- oznajmił Ashton.
- Co?- zapytałam od razu.
- No bo ja tak jakby...- widać było, że Irwin gra na czas, a mi się to wcale nie podobało.
- Gadaj. Już- dokładnie zaakcentowałam oba słowa.
- Mam podejrzenia gdzie ukrywa się Dean- oznajmił szybko.
- Co!- wykrzyczałam.
- Jak to kurwa?!- wywrzeszczał w tym samym czasie Luke.
- Prowadziłem małe dochodzenie i chyba odkryłem miejsce jego kryjówki. Pytałem ludzi i kilka osób mi odpowiedziało.
- Gdzie on jest?- spytałam z nadzieją w głosie. To była nasza szansa. Mogliśmy go złapać. Pozbyć się problemu i zacząć żyć.
- Luke, pamiętasz stary dom, zmarłego już pana Smith'a?- zwrócił się do blondyna.
- Tak.
- To właśnie tam. To jest jego kryjówka.
***
- Więc to tutaj- wyszeptałam jakby do siebie stojąc pod średniej wielkości domem.
- Tak- odpowiedziała Tay.
Znajdowaliśmy się na obrzeżach miasta, po zupełnie innej stronie, niż żyłam ja.
Miałam dreszcze, ale starałam się je ukryć, co chyba mi się udało.
Poczułam jak Luke obejmuje mnie od tyłu i po chwili wyszeptał:
- Nie denerwuj się tak. Jestem tu.
Czyli jednak zauważył, że się denerwuję.
- Możemy już stąd iść. Nie podoba mi się to miejsce.
- Jasne. Teraz już po prostu wiesz, że stąd masz na wszelki wypadek trzymać się z daleka. A jeśli będziesz musiała przyjść w te okolice, to nie możesz być sama.
- Dean jest wszędzie. Unikanie jego kryjówki nic nie da. Może równie dobrze przychodzić tutaj na noce, a w dzień czatować pod moim domem- powiedziałam.
- Ona ma racje- poparł mnie Luke- Ale i tak lepiej trzymaj się daleko od tej okolicy. Nie tylko ze względu na Dean'a, to po prostu nie za ciekawa część miasta. Nie chcę żeby ci się coś stało, więc lepiej zachowaj ostrożność tak bardzo, jak to tylko możliwe, ok?
-Ok.
Ruszyliśmy w stronę samochodów, które stały na poboczu kilkanaście metrów dalej. Cieszyłam się, że opuścimy to miejsce. Cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuję, choć ostatnio może być to po prostu za bardzo wyostrzona czujność. Wsiadłam do pojazdu Luke'a na miejsce pasażera, a on zajął miejsce kierowcy. Taylor jechała z Ashton'em i Calum'em, który swoją drogą, ostatnio był dziwnie milczący.
***
- Jakieś plany na dzisiaj?- spytać Ash, gdy wszyscy siedzieliśmy w moim domu w salonie, po powrocie z małego zwiadu.
- Uczyć się- odpowiadamy od razu z Tay.
- Po co?- pyta zrzędliwym tonem Luke.
- Mamy jutro test z matematyki. Wy też powinniście się przygotować- odrzekłam.
Wszyscy chłopacy w pomieszczeniu mruknęli, lub bardziej warknęli z niezadowolenia.
- Zaraz, zaraz. Jak to z matematyki? Pani Ross jest chora. Nie będzie jej jutro i przez cały tydzień w szkole.
- Naprawdę?- nie dowierzałam w słowa Calum'a.
- Skąd to wiesz?
- Mówili to w piątek. Poza tym, nie ma żadnego testu. Nie wkręcajcie nas. Gwen, jest rok niżej niż my, Taylor. Żart wam się nie udał, dziewczyny- powiedział kpiąco.
- Rzeczywiście. Wciąż zapominam, że jesteś ode mnie młodsza- Luke, wypowiadając te słowa śmieje się, co mnie trochę uraża.
- To tylko jeden rok- burczę zdenerwowana tonem kapryśnej, małej złośnicy.
- Aż jeden rok- Hemmings przedrzeźnia mój ton.
- Gramy w butelkę!
- Nie Ash, to jest durna gra- Taylor ewidentnie nie chcę w to grać. Kiedyś z nią o tym rozmawiałam. Uważa, że jest to dziecinna gra dla niewyżytych bachorów. Ma taką opinię przez jej starą grupę 'przyjaciół', którzy grając w to zadawali pytania, lub dawali wyzwania tylko o tematyce sexu. Ona była na to zbyt dojrzała, więc z nimi nie grała, oni stwierdzili, że jest nudziarą i ją zostawili.
Idioci. Taylor to prawdziwy skarb. Jej chłopak będzie szczęściarzem kiedyś.
- Proszę Tay, nie jesteśmy tacy jak oni- nalegał Ashton.
- Dobra, ale jedno zboczone pytanie, albo zadanie do mnie i koniec gry, jasne?
Wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głowami.
Przyniosłam starą butelkę po piwie, położyłam ją w środku koła stworzonego z nas, po czym usiadłam obok Luke'a, na zarezerwowanym dla mnie miejscu.
- Czemu Gwen nie może siedzieć u mnie na kolanach- spytał marudnie Luke i wydymał usta.
- Bo nie wiadomo by było na kogo wskazuje butelka- Mikey odezwał się ze śmiechem.
Ash rozpoczął grę, bez żadnego pytania, czy może to zrobić.
Padło na mnie.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie- nie miałam ochoty wstawać, byłam po prostu w tamtym momencie zbyt leniwa na to.
- Jak bardzo dobry w łóżku jest Luke? Odpowiedz w skali 1-10.
Wszyscy z całego grona zaczęli się śmiać, oprócz mnie i Luke'a. My byliśmy wkurzeni. Chciałam zacząć krzyczeć na Irwin'a, ale przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
- Daję 10. Świetnie się na nim śpi i jest ciepły. No i pilnuje, żebym nie spadła z łóżka.
- Nie o to mi chodziło!- zbulwersował się brunet.
- Trzeba było sprecyzować pytanie, panie Irwin- uśmiechnęłam się chytrze i zakręciłam butelką.
Padło, o ironio, na Ashtona.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Pytaj.
- Jak bardzo podoba ci się Taylor? Skala 1-10 i nawet nie mów, że wcale, bo nikt ci nie uwierzy.
- 10- burknął pod nosem, a ja z satysfakcją spojrzałam najpierw na niego, a zaś na Taylor. Oboje byli czerwoni jak buraki.
Ashton ponownie wprawił w ruch butelkę, która wskazywała po zatrzymaniu się na Luke'a. To chyba jakieś kpiny?
- Jebana butelko, inni też tutaj są...- mruknęłam nie wyraźnie pod nosem.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie- odpowiedział Hemmings z prowokującym uśmieszkiem na twarzy. Tylko on potrafi uśmiechać się w taki sposób.
- Pocałuj Gwen, tak jak całujesz ją gdy nie ma nas blisko.
- Kpisz sobie ze mnie?- warknął zły Luke.
- To nie powinien być dla ciebie problem, nie jeden raz całowałeś się z dziewczynami przy nas. Lyn nie wyróżnia się niczym innym, prawda?
JAPIERDOLE. ASHTON'IE IRWIN'IE, ŻYCIE CI NIE MIŁE CZY CO DO CHOLERY?
- Nie. Waż. Się. Znowu. Tak. Mówić. Zrozumiano?!- wrzasnął Lucas.
- Luke, nie denerwuj się- uspokajał blondyna Jake- to nie był jego pomysł.
- Jak to?
- To ja kazałem mu to zrobić. Słyszałem jaką miałeś kiedyś reputację i nie chcę by Gwen cierpiała przez ciebie, jasne? Musiałem się upewnić, czy jesteś w niej naprawdę zadurzony.
- Nie jestem w niej zadurzony. Jestem w niej zakochany do bólu i z każdym dniem zakochuję się coraz bardziej, choć wydaje się to już nie możliwe.
***
Po małej kłótni, a raczej teście uczuć Luke'a, przestaliśmy grać w butelkę. Wszyscy poszli do swoich domów. Zostałam sama z Luke'iem. Znowu.
- Chyba na mnie też już czas- wyszeptał cicho blondyn, gdy znajdowałam się w jego uścisku.
- Zostań.
- Nie mogę. Ostatnio za bardzo się tu chyba zadomowiłem.
W połowie zdania Hammings'a rozbrzmiał dźwięk informujący o nowej wiadomości tekstowej.
Sprawdziłam telefon.
To był Dean. Znowu.
I co najgorsze, pokazał, że to jednak on ma nad nami przewagę.
- Zły trop dziwko. Szukajcie dalej- przeczytałam na głos.
Luke patrzył przez ten cały czas na mój telefon.
- Ash się pomylił- wymamrotałam i czułam jak głos mi się łamie.
Po chwili przyszła kolejna wiadomość. I kilka sekund później trzecia.
Drugą był plik, zdjęcie jak staliśmy przed budynkiem, który uważaliśmy za kryjówkę Deana.
Ostatni zaś sms głosił.
' Tik tak, tik tak. Czas przemija, śmierć kogoś wita'
I znowu nastąpiło coś, czego nie znoszę. Mimo, iż wiem, że Jake żyję. Miałam atak wspomnień. Ponownie. Tylko, że tym razem, to nie było wspomnienie o wypadku mojego brata. Sen, sprzed nie tak dawna, daje się we znaki.
~~~
Byłam w piwnicy, mogłam to wywnioskować, po małym oknie z którego było widać tyle co nic i stanie pomieszczenia. Moje ciało było posiniaczone, pokaleczone, poparzone a nawet pogryzione w niektórych miejscach. Skóra na moim ramieniu paliła niemiłosiernie, od wyciętego tam napisu 'dług #1'
Nie wiedziałam kiedy, ani jak się tu znalazłam. Po prostu byłam.
Podświadomie modliłam się, aby oprawca, nie przekroczył progu drzwi.
Jedyne rzeczy, jakie miałam na sobie to bielizna i biała, za duża i w wielu miejscach podarta, koszulka.
Na podłodze w niektórych miejscach, znajdowały się zaschnięte już krople krwi. Mojej krwi.
Na lewo od drzwi była też kupka moich włosach, które teraz były krótsze, niż chciałabym aby były. Nie sięgały już do pasa, kończyły się na wysokości łopatek.
Spojrzałam na ścianę naprzeciwko mnie. Siedziała tam, żałośnie oparta o ścianę dziewczyna. Jej brązowe włosy również były potargane, a skóra okaleczona. Wyglądała tak samo źle, jak ja. Może nawet gorzej.
Tak samo jak ja, jej kostki były zablokowane poprzez kajdanki, od których odchodził długi łańcuch, przez co nie mogłyśmy się nawet poruszać po pomieszczeniu. Od kącika jej ust, szła szkarłatna linia zaschniętej krwi.
- Przepraszam Gwen, nie powinnam mu ufać.
Nareszcie :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest super :)
zapraszam do mnie she-is-innocent.blogspot.com
Zajebisty rozdział!!!!!!! Kocham i wiernie czekałam na to :) prosze pisz częściej :**
OdpowiedzUsuńŚwietny ❤️ Po długiej przerwie nareszcie sie doczekaliśmy ;** mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny ❤️ Czekam ;3 ~N
OdpowiedzUsuńCzekam na next :-D
OdpowiedzUsuńOMG WRESZCIE AAAAAAAA <3
OdpowiedzUsuńTylko żeby ten się nie spełnił.:)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! :*
tyle na niego czekałam i było warto! :)
OdpowiedzUsuńrozdział, mimo długiej przerwy, wyszedł ci wspaniale :)
ten sen na końcu mnie przeraził... nie chcę żeby to opowiadanie skończyło się źle, ej :(
wiedziałam, że Dean jest szurnięty, ale to chyba za słabe określenie na niego...
za to Luke taki kochaniutki! *.*
życzę ci dużo weny kochana i jeszcze więcej wolnego czasu ♥
@pepcia_
świetny <3
OdpowiedzUsuńUzależniło mnie Twoje opowiadanie. Jest mega. Kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny rozdział?
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam za spam, ale każdy z nas musi jakoś zacząć. Jeśli uraził Cię ten komentarz, po prostu usuń.
OdpowiedzUsuń"Lottie ma z pozoru spokojne i poukładane życie, obydwojga rodziców, grono wiernych przyjaciół, a do tego ogromny talent i wszelkie predyspozycje do uprawiania koszykówki.
Jednak mówi się, aby nie oceniać książki po okładce, bo bywa tak, że czasami problemy pojawiają się znikąd.
Złe zinterpretowanie danej sytuacji, odmienne poglądy, kłótnie i wiele innych czynników może sprowadzić człowieka na niewłaściwą drogę.
A Lottie to przeciętna nastolatka, która boryka się z prawdziwymi problemami życia codziennego.
Pytanie tylko jak sobie z nimi poradzi...
To historia Lottie.
To karuzela Lottie."
http://carousel-lottie.blogspot.com/ :)